Lider. Górskim szlakiem Andrzeja Zawady raz jeszcze. Ewa Matuszewska, Warszawa 2016, książka oparta w dużej mierze na publikacji Lider. Górskim szlakiem Andrzeja Zawady. Bardzo ładnie wydana, sporo ciekawych zdjęć.
Jest niedziela, umawiamy się na poniedziałek, po zabiegu. Uprzedzał, że może być zmęczony i trzeba będzie odłożyć spotkanie. Tak też się stało. (…) czuję się jak dziennikarska hiena. Jak rozmawiać o radości, jaką przez pięćdziesiąt lat dawały wspinaczki w górach świata, z człowiekiem szykującym się na wyprawę w Góry Najwyższe? Andrzej Zawada chciał jednak rozmawiać. Być może dlatego, że „nieważne, czego się dokona, ważne, jak to opiszą”. Spróbuję więc opisać to, czego dokonał.
Nazwisko Andrzeja Zawady wielokrotnie przewijało się w czytanych przeze mnie książkach, jednak to pierwsza jaką mam w rękach niemal w całości poświęcona Liderowi. Przyznam, że sporo okiem nie tkniętej górskiej literatury wałęsa się po moim kindlu i kurzy na półkach, jednak uważam, że nie ma co czytać na siłę i w swoim czasie powoli przeczytam każdą z nich. Jest wiele starych książek, które chciałabym zakupić/przeczytać, jednak ich stan oraz cena skutecznie mnie odstraszają, dlatego preferuję nowe wydania w rozsądnej cenie. Od dawna chciałabym przeczytać Chińskiego maharadżę Wojciecha Kurtyki, ale kilku stów nie dam. Może ktoś kiedyś wpadnie na pomysł aby wydać ją ponownie, będę cierpliwie czekać, bo Mikołaj nie chce wyskoczyć z kasy.
Wracając do książki Ewy Matuszewskiej, czyta się ją bardzo dobrze, swobodny sposób wypowiedzi zarówno Andrzeja Zawady, jak i licznych rozmówców sprawia, że czytelnik może poczuć się aktywnym słuchaczem. Tytuł Lider. Górskim szlakiem Andrzeja Zawady raz jeszcze idealnie oddaje zawartość tej pozycji, a wędrówka w tak doborowym towarzystwie pełna jest uroków minionego świata, w otoczeniu ludzi dla których biało-czerwona musi być na szczycie, ludzi którzy w życiu kierowali się podobnymi ideałami, no może z nielicznymi wyjątkami.
Na czym polegała wielkość Andrzeja Zawady? Przecież nie zdobył żadnego ośmiotysięcznika, a ostatnie organizowane przez niego wyprawy nie zakończyły się sukcesem.
Odpowiedź znajdziemy w książce Ewy Matuszewskiej.
Jeśli znalazłem jakieś uznanie wśród swoich przyjaciół, wśród Polaków, a również na forum międzynarodowym, to dla mnie olbrzymia satysfakcja. Dały mi to góry i moja filozofia życiowa, bo – jeszcze raz podkreślam – każdy powinien mieć własne stanowisko w każdej sprawie. Przekonał się o tym Krzysztof Wielicki, kiedy strzelił solówkę, co spotkało się ze stanowczą opinią Andrzeja Zawady: rozumiem, że można odczuwać potrzebę bycia sam na sam z górami. Wystarczy jednak zwichnąć nogę. I co byś wtedy zrobił, Krzysiu, na Nanga Parbat?
Zwięzły życiorys Andrzeja Zawady zawiera sporo ciekawych faktów, takich jak: kierunek studiów, pączkująca kariera filmowca, podróż do Wietnamu i zdobycie Phan Xi Păng (3143m), najwyższego szczytu całych Indochin; były sporym zaskoczeniem, nie jedynymi w tej książce, jak się okazało.
Taternictwo nie kojarzyło się wówczas ze sportem. Nietaktem było przyznawanie się do treningów przed wyruszeniem w góry. To były czasy, a dzisiaj towarzystwo zasuwa na siłkach i nie tylko.
Andrzej Zawada zanim stał się znanym i poważanym Liderem, kierował wyprawą, która podjęła się dość śmiałego przedsięwzięcia, a mianowicie pierwszego zimowego przejścia Wielkiej Grani Tatr w 1959 roku, choć zakończona sukcesem całej ekipy, to odbyła się wbrew zaleceniom władz Klubu Wysokogórskiego. Niektórym z nasz przyblokowało jednak wyjazdy zagraniczne, przyznał Kazimierz Waldemar Olech.
https://wspinanie.pl/2013/03/zimowe-przejscie-glownej-grani-tatr/
Trochę czasu minęło zanim Andrzej Zawada miał okazję się wykazać:
Zawada: Halo, baza, halo, baza! Halo, obóz drugi! Jesteśmy na szczycie Kunyang Chhisha. Rekord Polski! Odbiór. Kolejny sukces polskich śmiałków stał się faktem 26 sierpnia 1971 roku cała czwórka szturmowa w składzie: Andrzej Zawada, Andrzej Zygmunt Heinrich „Zyga”, Jan Stryczyński i Ryszard Szafiarski zakończyła zmagania z Kunyang Chhisham (7852m), drugim co do wysokości szczytem świata niezdobytym wówczas przez człowieka. Jak się wlazło, to pasowałoby zejść bezpiecznie, „Zyga” miał na to wypróbowany sposób Lawinowy Dziadek w darze otrzymuje kilka cukierków i rodzynków.
Zdobycie Kunyanga pozwoliło Polakom dogonić alpinistyczną czołówkę świata. A że nie był to bieg na krótki dystans, udowodniły następne lata. Kierownik odniósł jeszcze jeden sukces – od tej wyprawy zaczęła się kształtować grupa nazwana później drużyną Andrzeja Zawady.
A skoro wszystko już było – pierwsze wejście na Noszak, nowa droga południowo-wschodnią ścianą, a nawet pierwsze polskie kobiece wejście na ten szczyt – pozostało do zrobienia tylko jedno: Noszak zimą.
Potem przyszła wyprawa na Lhotse 1974 Czy może dobrze funkcjonować zespół, skoro jeden z jego członków jest całkowicie odizolowany? (…) Przychodził … i zapadała cisza. Oceną tego, co stało się podczas tej wyprawy zajął się sąd, na szczęście mam zwyczaj nagrywania wszystkich rozmów między bazą a obozami. I tak było tym razem, powiedział Andrzej Zawada. Jednak nie potrafił powiedzieć sobie, ze sprawa jest zamknięta. Szczytu Lhotse podczas tej wyprawy nie osiągnięto, Liderowi zabrakło tylko/aż (co kto woli) 250 metrów, jednak jak sam zaznaczył, bez tej wyprawy nie zdobylibyśmy Mount Everestu zimą. Co najistotniejsze zimą w Himalajach da się wspinać.
http://andrzejzawada.pl/wyprawy/everest-79-80/
Jedynym ośmiotysięcznikiem który pomimo upływu lat nie poddał się żadnemu śmiałkowi zimą pozostaje K2 – wielki, wspaniały problem, jak powiedział Andrzej Zawada. Za to Mount Everest uległ i to zimą, 17 lutego 1980 roku Leszek Cichy oraz Krzysztof Wielicki dotarli na szczyt. Cud że dotarli cało na dół, a do tego jakże cenny omnipotent, pożyczony, kosztował trzysta pięćdziesiąt dolarów. (…) – Zimno tu – Cichy nareszcie dorwał się do radia – wieje jak cholera, strasznie cieżko, strasznie ciężko. Naprawdę, gdyby to nie był Everest, to chyba byśmy nie weszli!
W wywiadzie zamieszczonym niemal na końcu książki, Bernadette McDonald wyraziła kwintesencję opinii o Andrzeju Zawadzie, jakie nieustannie przewijały się w wypowiedziach ludzi, którzy mieli z nim styczność: Andrzejowi Zawadzie udało się w życiu coś najważniejszego – pozostawił na tym świecie wielu przyjaciół, którzy zapamiętali go jako dobrego człowieka.
Na YouTube pod tytułem: K2. Pierwsza zimowa wyprawa (Andrzej Zawada) znajduje się krótki film, właściwie jest to reklama książki Andrzeja Zawady K2, pierwsza zimowa wyprawa. Warto rzucić okiem.
W 2013 roku ukazała się książka Pierwsze zimowe przejście Głównej Grani Tatr 1959 – Zawada Andrzej – Nowy Świat. W 2016 roku ukazało się wydanie II.
Książek Andrzeja Zawady na rynku wydawniczym ukazało się kilka, jednak gorzej z ich dostępnością, dla zainteresowanych pod tym linkiem niektóre z nich: http://www.ksiazkigor.pl/szukaj,1.html?q=zawada&q_id=0