Czym różni się ten program treningowy od poprzednich Caroline Girvan? Mniej skakania, choć już piątego dnia mamy przyjemność podziwiać znak rozpoznawczy Caroline podczas treningów podnoszących ciśnienie. Warkocze bokserskie, bo o nich mowa nie wróżą nic lekkiego. Ale tym razem mamy opcję dla mniej zaawansowanych również.
Trening EPIC Endgame jest chyba najlepszym treningiem Caroline, precyzja, perfekcja i skupienie na jednej grupie mięśniowej sprawia, że efekty jakby szybciej są widoczne. Nie jestem osobą super regularnie ćwiczącą, pisząc to mam na myśli 5 x w tygodniu. Ćwiczę, jak mam czas i ochotę, ale praktycznie nie ma tygodnia bez treningu. Pewnie gdyby treningi w domu były moją jedyną formą aktywności byłoby inaczej, ale tak nie jest. Po dłuższej wyprawie na rowerze potrzeba czasu na regenerację, co nie zmienia faktu, że poprzednie programy w dużej mierze były jedynymi formami mojej aktywności ruchowej.
Obecnie po połowie EPIC ENDGAME widzę sporą różnicę w masie mięśniowej i trochę przybrałam na wadze, tak z kilogram. Objętość ud i pośladków się zwiększa, pupa pięknie podniesiona i podkreślona, tylko moja pięta Achillesa – brzuch. Mam dość mocne mięśnie brzucha, jednak nadmiar skóry i tłuszczu zdają się trwać ze mną nieustannie. Nie poddaję się. Obserwuję przemiany girvarianek i zazdroszczę, niektóre panie mają znacznie więcej tkanki tłuszczowej ode mnie a mięśnie brzucha mają znacznie bardziej podkreślone. Może taka moja uroda, może kiedyś się uda. Na razie zachwycam się sprawnością swojego ciała i wykorzystuję podczas wypraw górskich i rowerowych.
Temat rzeka. Czy są efekty? Zależy to od formy początkowej i oczekiwań. Dla mnie najważniejszym efektem jest dobre samopoczucie i radość po skończeniu każdego treningu. Sprawność i przyrost masy mięśniowej traktuję jako dodatkowy bonus. Tona pozytywnej energii.
Ostatnie (mniej więcej) 10 % każdego treningu jest wyzwaniem, czas na finisher! Jak dotąd było to po 100 powtórzeń jednego z ćwiczeń. Tylko czekam, jak Caroline pompki zapoda. Świetny program treningowy, pomiędzy 40-50 minut, na końcu cool down, bez rozgrzewki.
Pierwsze wrażenia? Ten trening jest świetny. Krótki, ale treściwy, jak zwykle sporo zależy od tego, jakie obciążenie dobierzemy, będzie na lekko albo mega wyzwanie. Znowu powiem, że najlepszy z EPIC. Nie chciałabym z pewnością powtórzyć EPIC Heat, był dla mnie koszmarem.
Patrzcie — jeśli wpuścimy szczura do labiryntu o czterech tunelach i zawsze będziemy kłaść ser w czwartym, po pewnym czasie zwierzę nauczy się zawsze iść właśnie tam, aby zdobyć ser. Człowiek też się tego nauczy. Chcesz zjeść ser? Dreptu, dreptu, dreptu do czwartego tunelu i tam jest. Następnego dnia też chcesz zjeść? Dreptu, dreptu, dreptu do czwartego tunelu! A po jakimś czasie Wielki Bóg w białym kitlu przenosi ten ser do innego tunelu. Dreptu, dreptu, dreptu, idzie szczur do czwartego tunelu. Nie ma sera. Szczur wychodzi. Znowu idzie czwartym tunelem. Nie ma sera. Wychodzi. I znowu idzie i ponownie nie ma tam sera. Wychodzi. W końcu szczur skończy iść czwartym tunelem i zacznie szukać gdzie indziej. I teraz różnica między szczurami i ludźmi jest prosta: LUDZIE BĘDĄ IŚĆ TYM CZWARTYM TUNELEM ZAWSZE! ZAWSZE! LUDZIE ZACZNĄ WIERZYĆ W CZWARTY TUNEL! Szczury nie wierzą w nic, są zainteresowane serem. Jednak człowiek wytwarza sobie WIARĘ w czwarty tunel i zrobi tak, że PÓJŚCIE CZWARTYM TUNELEM BĘDZIE SŁUSZNE, CZY TAM JEST SER, CZY NIE. Człowiek raczej woli mieć słuszność, niż dostać swój ser.