Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza, Dominik Szczepański, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019. Świetna okładka. Czyta się z przyjemnością. Super zdjęcia.

– góry to strefa wolności. Każdy ma prawo wyznaczać w nich własne reguły gry –

Świata zbawić nie był w stanie, ale chciał go zrozumieć.

To wszystko przez Nią

Feri jest zmiennicą. Może przybierać różne formy, żeby pokazać się ludziom. Bywa demonem, bywa też górską syreną. Ale przede wszystkim jest mocą, może pomóc człowiekowi, może go zabić. Nanga to jej dom. Niels, znajomy Élisabeth i Tomka, zna legendę, według której Feri jest siłą zawieszoną pomiędzy światami żywych i umarłych. – Została na ziemi, bo zrobiła coś złego – mówi Niels.

Czy to Feri mnie prowadzi na Nandze? Czemu słyszałem głos »I want you!«? Obecnie mam jeszcze większy szacunek do Nangi, skoro wiem, że to nie tylko góra, ale również czyjś dom. Bezmyślnie próbowaliśmy się do niego włamać, a może po prostu należało zapukać. Poprosić o gościnę. Wybacz mi, Feri, moją głupotę i cholerny egocentryzm.

Dominik Szczepański świetnie odnalazł się w tym projekcie, jeśli mogę tak nazwać napisanie książki: Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza. Autor w ciekawy sposób opisał drogę jedynego Wegeta w Monarze, Czapkinsa, ojca z marzeniami, który po zdobyciu Kolosa zaczął się rozkręcać.

Marzec 2009. Hala w Gdyni, kilka tysięcy ludzi na trybunach. Festiwal podróżników Kolosy. Marek pokazuje film z wyprawy na Mount Logan. Projekcję przerywają salwy śmiechu. Rzadko się zdarza, by ktoś w tak luzacki sposób opowiadał o wyprawie. (…) Festiwal kończy ogłoszenie werdyktu jury. Nagle ze sceny pada zdanie: „za wyczerpujący trawers Mount Logan, najwyższego szczytu Kanady, dokonany w pionierskim stylu podczas 40-dniowej podróży przez największe lodowce Alaski i Jukonu. Marek Klonowski i Tomasz Mackiewicz!

Wielu zdawało się, że Czapkins amator porywa się z motyką na słońce, ale kto „głupiemu” zabroni? Tomek i Marek zastanawiają się, gdzie by tu znowu jechać. Pierwszy szuka celu w Tien-szanie, Pamirze, zastanawia się nad Pikiem Pobiedy, który widział z Chan Tengri. A może tak wrócić na Chana, tylko w zimie? Marek odpala Google Earth, ustawia monitor tak, żeby nikt w pracy nie widział, czym się zajmuje. I doznaje olśnienia. Sprawdza cenę – zimowe pozwolenie kosztuje tylko 200 euro. Dwadzieścia razy mniej niż latem. A pod górę można się dostać praktycznie autobusem.

– Czapa, jedziemy w HimalajeTomek ma pytajniki w oczach. – A co nam generalnie szkodzi?

Trochę chłopak namieszał w głowach opinii publicznej i w świecie wspinaczy, a jego historia jest tym ciekawsza, iż opowiedziana przez najbliższych, znajomych oraz towarzyszy drogi, w zabawny, nieraz anegdotyczny sposób, jej wydźwięk jest całkiem pozytywny. Oprócz opinii i wspomnień najbliższych, w książce znajdziemy cytaty czy fragmenty wypowiedzi wielu himalaistów, jaki pisze w bibliografii Dominik Szczepański: wykorzystałem swoje „stare” wywiady z Wojciechem Kurtyką, Reinholdem Messnerem, Kurtem Diembergerem, Simone Moro, Denisem Urubką, Adamem Bieleckim, Alexem Txikonem, Daniele Nardim, Muhammadem Alim, Markiem Klonowskim. A także artykuły, które pisałem przez ostatnie lata.

Wojciech Kurtyka w tym kompletnym upadku mentalnym Tomek Mackiewicz był objawieniem, powrotem do czystych intencji, czystego alpinizmu.

Najważniejsza prawda w górach według Urubki: – Żadna śmierć nie ma sensu. Jeśli wspinasz się na Everest, nawet z tlenem, ale nie jesteś przygotowany, możesz zginąć. Ty masz problem, ale mają go też wszyscy dookoła, bo ktoś będzie musiał cię ratować, bo obarczasz odpowiedzialnością za siebie innych. Więc bycie nieprzygotowanym jest nieetyczne. Ale jest też inna norma: jeśli chcesz coś zrobić, nawet jeśli to jest niebezpieczne, masz do tego prawo, bo to twoja decyzja. Nieetyczne byłoby w górach, w miejscu wolności, zabranianie innym wyrażania siebie.

Nigdy nie byłam wielką fanką Czapkinsa, zwłaszcza po ataku na Simne Moro, jednak nie ukrywam, iż z ciekawości od czasu do czasu śledziłam jego himalajskie zmagania z Nanga Parbat. Byłoby fajnie, gdyby mu się udało dokonać pierwszego zimowego wejście na Nanag Parbat, jednak stało się inaczej jak wiemy, to Simone Moro, Muhammad Ali oraz Alex Txikon 26 lutego 2016 zdobyli Nangę zimą. Ataki Mackiewicza na Simone Moro były dość częste, czy słuszne? W bazie kończy się jedzenie. Polacy nie mają pieniędzy, by zapłacić za przedłużenie wyprawy. Tomek prosi Abdula, żeby załatwił strzelbę od pasterzy. Pakistańczyk przynosi broń i dwa naboje. – Drugi jest na wypadek, gdybyś zgubił pierwszy. Jeden ci wystarczy. Jeśli nie trafisz, i tak nie zobaczysz zwierzyny przez tydzień – mówi Abdul. (…) Emilio idzie do Simone i opowiada mu historię o polowaniu. Zapraszają Polaków na obiad i dzielą się zapasami. Im nie brakuje żarcia. Od pasterzy kupują jeszcze dwie kozy i dają sąsiadom w prezencie.– To był pomysł Simone – mówi Emilio.

– Alpinizm to jest anarchia – mówi Moro. – To sposób na życie, w dodatku nie bardzo opłacalny. Mówią, że jesteśmy bandą samobójców. Ale w zawodach motocyklowych też giną ludzie, a jakoś nikt nie gada, że to zajęcie dla kamikadze. Czy fakt, że kierowcy dużo zarabiają, sprawia, że ich śmierć jest bardziej akceptowalna? Jeśli giniesz, robiąc to, co kochasz, ale bez pieniędzy na koncie, to twoja śmierć jest głupsza? Poza tym my naprawdę nie chodzimy tam, żeby zginąć. Tylko żeby żyć. (…) Pomysł ma taki: zarobione za akcje ratunkowe pieniądze wyda, by zbudować flotę śmigłowców i pomagać mieszkańcom himalajskich wiosek. – Może to dla mnie przyszłość, bo nie mogę się wspinać w nieskończoność? Trzeba kiedyś dorosnąć – mówi. W 2018 roku planował kolejne wyprawy.

Dzieciństwo Tomka Mackiewicza opisane jest w ciekawy i zabawny sposób, z dużą dawką ciepła, szczerych przemyśleń i pięknych wspomnień, jakie zachowała w sobie starsza siostra Agnieszka oraz tata Witold. Jak pisze Dominik Szczepański, Tomek sam chciał napisać o sobie książkę. Nawet zaczął to robić. Roboczy tytuł: „Od heroiny po Himalaje. Opowieść o przemijaniu”. Ledwie kilka stron, 836 wyrazów.

Mała próbka tego, jak ubrał w słowa swoje dzieciństwo Czapkins„Zarówno Todzia, jak i Józek nie mogli sobie pozwolić na to, by stracić plony tylko z mojego powodu, Todzia zatem w koszyku na ziemniaki zorganizowała dla mnie transport i tym oto sposobem mogłem im towarzyszyć w drodze na pole. Gdy już tam dotarliśmy, moją gondolę umieszczono na miedzy w cieniu dzikiej jabłonki, na której gromadziło się okoliczne ptactwo, ćwierkając mi na uspokojenie nerwów w razie potrzeby. Ciągle mam wrażenie, że pamiętam to drzewo i świergot ptaków, a także zapach koszonego zboża, zapach żniw”.

Taka babcia to skarb. Kiedy coś zbroją na wsi i mają kłopoty, pomaga im babcia Todzia. – Skończyła tylko trzy klasy podstawówki, ale nie dała sobie w kaszę dmuchać – mówi Agnieszka. – Broniła nas jak lwica i powtarzała, że jesteśmy fajni i że nie możemy pozwolić, by ktoś nam wchodził na głowę. Dała nam ogromną siłę, by żyć po swojemu. Wieczorami opowiada im historie o duchach. I złodziejach, którzy kiedyś zakradli się do jej piwnicy, wynieśli wino, ale bardzo się zdziwili, bo na zewnątrz czekała na nich z metalowym prętem.

Sielskie życie z babcią Todzią kończy się, kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych Mackiewiczowie decydują się na przeprowadzkę do Częstochowy. Tomkowi ten plan nawet się podoba. Ale krótko. Ta nowa rzeczywistość dla chłopaka ze wsi stanowi spore wyzwanie – Nie ma stodoły, nie ma obory? To nie jest mój dom, to nie jest dom, który ja znam. Gdzie moja wędka po dziadku? – pyta ojca. A potem przemierzymy drogę Tomka Mackiewicza do Monaru, by przestać był zgniłym, napisze potem.

Kilka lat zajęło Czapkinsowi, by wkraść się w łaski Nanga Parbat, nie dream team podczas drugiej wyprawy na Nangę, w skład której wchodzą: Tomek Mackiewicz, Marek Klonowski oraz Łukasz Biernacki rozpoczął swą przygodę w bojowym nastawieniu: już po drodze do jedynki Tomek i Marek zaczynają się kłócić. – Już nie pamiętam, o co nam poszło. Ale Czapa klął na mnie przez godzinę, a Krzaq był przerażony, z kim znalazł się w górach – opowiada Marek. – Poszło o sprawy jeszcze z dołu – przypomina sobie Łukasz. – Tuż przed Nangą Marek zamiast Tomkowi zlecił postawienie masztu komuś innemu. Bał się, że Tomek się nie wywiąże, a to rozwścieczyło Czapę do białej kości. Darł gębę dwa dni, zachowywał się przy tym jak psychopata. Ciągle wykrzykiwał, że ma problemy finansowe, dwie rodziny na utrzymaniu, a Klon mu robotę i dochód odbiera. (…)  Dla mnie to była chora relacja, którą ubrano w kolorowe piórka, by to ładnie w mediach wyglądało. Prawdę mówiąc, z Tomkiem ciężko było wytrzymać. Był kapryśny, podejmował irracjonalne decyzje, niewiele pomagał w bazie. Bywało, że podrywał się nagle bez powodu, zwijał swoje rzeczy. Na całą noc wynosił się z mesy do swojego namiotu.

Poruszanie życia osobistego Tomasza Mackiewicza mogło stanowić wyzwanie, zapewne nie był to prosty temat. Zoja rodzi się pod koniec marca. Dzień wcześniej Tomek rozwodzi się z Joanną. Dominik Szczepański podszedł do tego tematu taktownie, z klasą.

Czapkins to barwna postać, historie i zaskakujące zwroty akcji w jego życiu są kopalnią pomysłów dla pisarza. Niektóre zdają się być nieco podkolorowane, odniosłam wrażenie, że bliscy chcą pamiętać jedynie dobre strony Tomka, może tak lepiej. Jego Nanaga dream się skończył, ale góry świata tego nadal czekają na pozytywnych oszołomów. Niestety bohatera tej opowieści do takowych nie zaliczam, ale książka super.

Tomek Mackiewicz zdaniem Wojtka Kurtyki był niestandardowo postępującym, wolnym i wyzwolonym człowiekiem, itp. Rozumiem wolność w górach, związkach, ale pewne granice trzeba mieć, nie ma we mnie  ani odrobiny zrozumienia dla ludzi prowadzących po piwku, bo chyba w krzakach trzeźwy nie znika, chyba, że to tzw. twórcze zachowanie na widok policjanta. Pewnie się nie znam i nie rozumiem słowa wolność.

Trudno ustalić, w którym roku to się wydarzyło, ale któregoś wieczora Tomkowi skończyło się piwo. Był w Stanisławowie – właściwie mieszkał już tam na stałe. Noc, do stacji benzynowej kilometr – pół kilometra polną drogą, drugie pół asfaltem. Tomek wsiada do samochodu, odpala silnik, żegna go szczekanie, bo razem z wujkiem Joanny i Małgosi opiekują się błąkającymi po okolicy psami. Przyjeżdża na stację, parkuje, wchodzi do sklepu, kupuje kilka piw, wychodzi i widzi podjeżdżający radiowóz. – To pański samochód? – pyta policjant. – Nie – odpowiada Tomek, chociaż oprócz niego wokół ni żywego ducha. Po chwili i on znika w pobliskich krzakach. (…)Ma już skręcić w polną drogę, kiedy z naprzeciwka nadjeżdża policja. Tomek przyspiesza, nie wyrabia się na zakręcie, zahacza o płot sąsiada, ale jedzie dalej. Próbując zgubić pościg, do swojego holenderskiego domku zajeżdża od tyłu.

Related Posts