Priscillo,

nim zdołamy się spotkać i zabiegać o siebie: przeszłość rozporządza nami ze ślepą obojętnością i kiedy tylko zdoła poruszyć te fragmenty siebie i nas, nie troszczy się już o to, jaki użytek z nich zrobimy. My byliśmy tylko fazą wstępną, opakowaniem dla tego mariażu pasm przeszłości, do którego dochodzi dzięki nam, ale które należy już do innej historii, do historii dalszej: takie spotkania następują zawsze przed nami i po nas i odgrywają w nich rolę elementy nowości, które nam są niedostępne: przypadek, ryzyko, nieprawdopodobieństwo.

Ryzykiem,

jakie podjęliśmy, było samo życie: życie bez końca. Groźba dalszej egzystencji od początku ciążyła na każdym, kto przypadkiem ją rozpoczął. Skorupa pokrywająca Ziemię jest płynna: jedna spośród wielu kropli gęstnieje, rośnie, pomału wchłania sąsiednie substancje, jest kroplą-wyspą, galaretowatą, kurczy się i rozrasta, przy każdej pulsacji zajmuje coraz więcej miejsca w przestrzeni, jest kroplą-kontynentem, która rozgałęzia się na oceany, doprowadza do zakrzepnięcia biegunów, zwiera swoje pozieleniałe śluzowate obrzeża na równiku, i jeśli nie zatrzyma się w porę, pochłonie cały glob. I ta kropla będzie żyła, tylko ona, na zawsze, jednorodna i ciągła w czasie i w przestrzeni, śluzowata kula z Ziemią w charakterze jądra, miazga zawierająca życiowe substancje dla nas wszystkich, ponieważ my wszyscy jesteśmy uwięzieni w tej kropli, która nigdy nie pozwoli nam się urodzić ani umrzeć, życie będzie należało tylko do niej, do nikogo poza tym.

Odkąd

odkryto istnienie ptaków, idee, które porządkowały nasz świat, weszły w fazę kryzysu. To, co przedtem wszystkim wydawało się zrozumiałe, proste i uporządkowane, sposób myślenia, dzięki któremu rzeczy miały się tak, jak się miały, nic już nie znaczył, a raczej przedstawiał wyłącznie jedną z niezliczonych możliwości; nikt nie wykluczał, że sprawy mogły się potoczyć na wiele innych sposobów. Można by powiedzieć, że teraz każdy się wstydził, że wygląda tak, jak się tego po nim spodziewano, i stara się przybrać wygląd osobliwy, zaskakujący: trochę ptasi, a jeśli niezupełnie ptasi, to taki, który by nie raził wobec dziwaczności ptaków. Nie poznawałem już własnych sąsiadów. Tak bardzo się nie zmienili, ale każdy, kto miał jakąś niepojętą cechę, zamiast ją skrywać jak dawniej, wystawiał ją na widok publiczny. I wszyscy sprawiali wrażenie, jakby w każdej chwili spodziewali się już nie prawidłowego następstwa przyczyn i skutków, jak przedtem, lecz czegoś nieoczekiwanego.

Nad nami
Rozciąga się

inny dach,

łupina słów, które nieustannie wydzielamy. Ledwie opuściliśmy ciągłość pierwotnej materii, a już zostajemy wpięci w tkankę łączną, która wypełnia lukę w naszych nieciągłościach, w naszych zgonach i narodzinach; zostajemy wpięci w ogół znaków, artykułowanych dźwięków, ideogramów, morfemów, liczb, dziurkowanych kart, taśm magnetycznych, tatuaży, system komunikacji, który obejmuje stosunki społeczne, pokrewieństwa, instytucje, towary, afisze reklamowe, bomby z napalmu, to znaczy wszystko, co jest językiem w szerszym znaczeniu. Na tym nie koniec niebezpieczeństwa. Jesteśmy w stanie trwogi, w lesie, który traci liście. Niczym duplikat ziemskiej skorupy kulista czasza krzepnie nad naszymi głowami; stanie się nieprzyjacielską powłoką, więzieniem, jeżeli nie zdołamy znaleźć sposobności, żeby ją rozbić, udaremnić jej nieustanne powielanie siebie.

Italo Calvino, Jeżeli t = 0,  przekład i posłowie Anna Wasilewska,  Wydawnictwo PIW, Warszawa 2021.

Ostatnie Wpisy