Dziś sam się z tego śmie­ję: czter­dzie­sto­dwu­la­tek, któ­ry je­dzie do Ty­be­tu z ba­ga­żem ma­rzeń Tom­ka Wil­mow­skie­go!

Piotr Pustelnik Ja, pustelnik. Autobiografia, wysłuchał Piotr Trybalski, Wydawnictwo Literackie 2017.

https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/4392/Ja-pustelnik-Autobiografia—Piotr-Pustelnik

Dobrze napisana książka, z humorem, dystansem do siebie, bez zbędnych szczegółów czy opisów przyrody, z pokorą do życia i świadomością, jaką cenę płaci rodzina za wybory wspinacza wysokogórskiego. Opowieść, jakich mało na rynku wydawniczym. Szczera.

Świetny wstęp, w całości zamieszczony poniżej.

W PO­SZU­KI­WA­NIU AB­SO­LU­TU. PO­CZĄ­TEK

„O tem-że du­mać na pa­ry­skim bru­ku”, pi­sał wieszcz sto kil­ka­dzie­siąt lat temu. Dro­gi wiesz­czu, po­dob­nie jak ty mam o czym du­mać. Co praw­da bruk nie pa­ry­ski, ale łódz­ki, a te wspo­mnie­nia to pierw­sze i praw­do­po­dob­nie ostat­nie ta­kie przed­się­wzię­cie w moim ży­ciu. Du­ma­łem więc i za­sta­na­wia­łem się, co po­win­no się w nich zna­leźć. Prze­ży­łem spo­ro i spo­ro wiem, ale to jesz­cze nie po­wód, żeby chwy­tać za pió­ro. Po pro­stu zda­łem so­bie spra­wę, że wciąż nie po­tra­fię od­po­wie­dzieć na kil­ka za­sad­ni­czych py­tań:

Po pierw­sze, dla­cze­go moje ży­cie po­to­czy­ło się tak, jak się po­to­czy­ło, i dla­cze­go zwek­slo­wa­ło w stro­nę wy­so­kich gór, któ­re przez wie­le lat nie opusz­cza­ły mo­ich my­śli, ba – sta­ły się dla mnie ob­se­sją?

Po dru­gie, dla­cze­go w gó­rach od­na­la­złem spo­kój i har­mo­nię, a w ży­ciu co­dzien­nym nie?

Po trze­cie, dla­cze­go po­mysł – z za­ło­że­nia sza­lo­ny – zdo­by­cia Ko­ro­ny Hi­ma­la­jów i Ka­ra­ko­rum, czy­li wej­ścia na wszyst­kie czter­na­ście ośmio­ty­sięcz­ni­ków, się po­wiódł?

Ab­so­lut nie ist­nie­je. Nic nie jest cał­ko­wi­cie bia­łe ani cał­ko­wi­cie czar­ne. Każ­da rzecz to­nie we wszyst­kich od­cie­niach sza­ro­ści. Wła­śnie – sza­rość! To sło­wo pew­nie bę­dzie klu­czem do mo­ich dal­szych pe­re­gry­na­cji przez ży­cie. Wi­dzę świat sza­ry, choć jest ko­lo­ro­wy do bólu. Sza­ry, bo od­zwier­cie­dla cha­rak­ter sta­nów śred­nich. Śred­nio zdol­ny, prze­cięt­nie ak­tyw­ny i tym po­dob­ne – by­łem śred­nia­kiem, czę­sto tak mnie okre­śla­no. Śred­niac­two wry­ło mi się w umysł, za­in­fe­ko­wa­ło go. Przez więk­szość ży­cia sta­ra­łem się wszyst­ko ra­cjo­na­li­zo­wać. Nie uda­ło się. Ro­zum, prag­ma­tyzm i pe­dan­tyzm nie wy­gra­ły z emo­cja­mi. Może i do­brze, bo to, co opo­wiem da­lej, przy­po­mi­na­ło­by książ­kę ku­char­ską albo pod­ręcz­nik na­pra­wy sa­mo­cho­du mar­ki Sy­re­na. Nie znaj­dzie­cie tu za­tem wier­nych opi­sów ak­cji gór­skich, bo ich do­kład­nie nie pa­mię­tam. Nie znaj­dzie­cie re­cep­ty, jak wejść w go­dzi­nę na Eve­rest albo w dwie go­dzi­ny na Mni­cha. Bę­dzie za to dużo o lu­dziach, o ogrom­nej i po­tęż­nej na­tu­rze i o tym, że moż­na po­śród niej od­na­leźć mon­ty­py­tho­now­skąbri­ght side of life.

W gó­rach za­wsze się ba­łem i o tym też bę­dzie. W gó­rach za­wsze to­wa­rzy­szył mi do­bry hu­mor i o tym też prze­czy­ta­cie. Mia­łem szczę­ście do spo­ty­ka­nych tam lu­dzi i o nich też opo­wiem.

Mówi się, że góry kształ­tu­ją czło­wie­ka. Cóż, to nie­praw­da. Góry wy­cią­ga­ją z czło­wie­ka to, co do­bre, i to, co złe. Jego za­da­niem jest się okre­ślić po któ­rejś ze stron. Do­świad­czy­łem ta­kich wy­bo­rów i o tym też się do­wie­cie.

Nie bę­dzie za wie­le o moim ży­ciu pry­wat­nym – są to spra­wy in­tym­ne i nie umiem tych emo­cji, ot tak, po­ło­żyć czy­tel­ni­ko­wi na tacy. Wy­bacz­cie.

A za­tem, je­śli nie znie­chę­ci­łem Was do dal­szej lek­tu­ry, za­pra­szam! Piotr Pu­stel­nik

Swój romans z najwyższymi szczytami świata Piotr Pustelnik rozpoczął dość późno, swój pierwszy ośmiotysięcznik Gaszerbrum II zdobył w 1990 roku, w wieku trzydziestu dziewięciu lat. O swoim spotkaniu z górami powie: Całą moją gór­ską hi­sto­rię moż­na by stre­ścić w jed­nym sło­wie: ewo­lu­cja. Wszyst­ko szło po­wo­li, żad­nych prze­sko­ków z Pod­le­sic na Mo­unt Eve­rest. Alpejskie powietrze potrafi zamroczyć nie jednego: By­łem dum­ny jak paw! Moi ko­le­dzy wspi­na­li się na ja­kiejś tam Ka­zal­ni­cy, a ja w Al­pach! Gdy­bym wów­czas wie­dział, co to zna­czy wspiąć się na Ka­zal­ni­cę… 

Od dziecka chorowity i wychuchany jedynaczek, osiągnął coś, o czym nie śmiał nawet marzyć: mama ab­so­lut­nie nie przyj­mo­wa­ła do wia­do­mo­ści, że mógł­bym upra­wiać ja­kiś sport. Bała się, że umrę. Oj­ciec uwa­żał, że sko­ro funk­cjo­nu­ję, nie ma pro­ble­mu. Zaczytany w powieściach Alfreda Szklarskiego, Piotr Pustelnik napisał po latach: dziś sam się z tego śmie­ję: czter­dzie­sto­dwu­la­tek, któ­ry je­dzie do Ty­be­tu z ba­ga­żem ma­rzeń Tom­ka Wil­mow­skie­go!  

Dość nietypowa droga do zdobycia Korony Himalajów i Karakorum zajęła Piotrowi Pustelnikowi dwadzieścia lat. Ostatnim zdobytym przez niego ośmiotysięcznikiem była Annapurna, tym samym w 2010 roku stał się trzecim Polakiem, który skolekcjonował (nie wszyscy lubią to określenie) wszystkie czternaście najwyższych szczytów świata.

Podczas zdobywania Korony Himalajów i Karakorum Piotr Pustelnik na swej drodze spotkał się z wielkimi postaciami, legendami polskiego i światowego himalaizmu, m.in.: Wandą Rutkiewicz i Krzysztofem Wielickim. Autor niejednokrotnie zaznacza, iż nie miał ambicji, ani talentu Krzysztofa Wielickiego do zdobywania szczytów nowymi, niejednokrotnie niezwykle trudnymi drogami. A może, jak twierdzą jego synowie, odkrył go w sobie zbyt późno.

W książce została zamieszczona również rozmowa z dorosłymi już synami Piotra Pustelnika, podczas której Paweł oraz Adam w szczery sposób odnoszą się do osiągnięć ojca: Mam wra­że­nie, że wasz oj­ciec ni­g­dy nie mi­to­lo­gi­zo­wał swo­ich wejść. P.: Zga­dza się, mó­wił o nich jako o tu­ry­sty­ce wy­so­ko­gór­skiej. A.: Gdy pod­su­mo­wy­wał se­zon, czę­sto ak­cen­to­wał, że ktoś wszedł ina­czej niż dro­gą nor­mal­ną. Że są inne ścież­ki, am­bit­ne, że moż­na pró­bo­wać. Czuć było, że to dla nie­go przy­kre, że wy­bie­ra bar­dzo mało dróg am­bit­nych, że dzie­więć­dzie­siąt pro­cent wejść od­był wy­dep­ta­ny­mi ścież­ka­mi.

Ja, pustelnik. Autobiografia, to świetnie napisana książka, przemyślana i dojrzała. Poznamy świat z perspektywy dojrzałego człowieka, himalaisty, który ma świadomość jaki rachunek wystawiło mu życie za jego ambicje/hobby/sposób życia, jakkolwiek nazwiemy wspinaczkę wysokogórską ma ona swoją cenę, którą często płacą najbliżsi, którzy jak pisała Maria Coffey w swojej książce  Mroczna strona gór nie zawsze mają wybór, a mowa w szczególności o dzieciach wspinaczy. Paweł Pustelnik: Gdy­by czło­wiek chciał być szcze­ry, to po­wie­dział­by, że być sy­nem zna­ne­go hi­ma­la­isty to zna­czy pół roku nie wi­dzieć ojca na oczy. To nie są od­po­wie­dzi, któ­rych ocze­ku­je pu­bli­ka.

Anka uwa­ża­ła, i da­lej tak uwa­ża, że żyje się dla domu, dla ro­dzi­ny, dla bu­do­wa­nia ogni­ska do­mo­we­go. I tyl­ko wte­dy, gdy ten wa­ru­nek jest speł­nio­ny, moż­na być szczę­śli­wym i re­ali­zo­wać swo­je pa­sje. Ja uwa­ża­łem ina­czej: że szczę­śli­wy czło­wiek to taki, któ­ry przede wszyst­kim re­ali­zu­je swo­je pa­sje, i do­pie­ro wte­dy może to prze­kuć na szczę­ście w ogni­sku do­mo­wym. Te­raz już nie je­stem pe­wien, kto miał ra­cję.

Nie ma wybielania siebie, podnoszenia rangi swych osiągnięć, choć znajdą się i tacy, dla których to czy dane szczyty Piotr Pustelnik zdobył z/bez użycia tlenu ma znaczenie. Stwier­dzi­łem, że je­śli jest szan­sa, żeby zdo­być Eve­rest, to nie będę ry­zy­ko­wał, tyl­ko wej­dę z tle­nem. Po­my­śla­łem, że w koń­cu li­czy się wej­ście, uży­wa­nie tle­nu ja­koś prze­ży­ję. Wzią­łem go ze stra­chu, cho­ciaż nie mu­sia­łem. W ogó­le nie był mi po­trzeb­ny

Related Posts