Kukuczka

Dariusz Kortko Marcin Pietraszewski

Kukuczka, Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2016, wstęp Bernadette McDonald.
Czytając o Jerzym Kukuczce poznamy wąskie grono Polaków, dla których góry były paliwem niezbędnym do życia, a wśród nich najbardziej znane nazwiska: Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki, Artur Hajzer i wiele innych postaci, których drogi na przestrzeni lat skrzyżowały się z Jerzym Kukuczką. Na kartach tej książki nie mogło zabraknąć Reinholda Messnera, który choć jako pierwszy zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, to jak wiemy nasz rodak może pochwalić się dobrym stylem i znacznie krótszym czasem, w jakim ją zdobył. Nieraz trudno uwierzyć, ile trzeba było mieć samozaparcia, aby w tak trudnych czasach porywać się na Himalaje, brak sprzętu, pieniędzy, pozwolenia na opuszczenie kraju i w przypadku niektórych wspinaczy, nieznajomość angielskiego. Jak widać dla chcącego nie ma rzeczy niemożliwych. Zabawne fragmenty z malowaniem kominów, zdobywaniem żywności, zatrudnienia, czy te smutniejsze, kiedy partnerzy wspinaczkowi ginęli w drodze na szczyt.

Jurek wspinał się, aż wszedł na szczyt.
jak góra zapłacona, to powinna zostać zdobyta

Autorka wstępu, Bernadette McDonald: "Ta biografia jest właśnie tak napisana – z szacunkiem i ze zrozumieniem, z humorem i empatią. Podobnie jak w przypadku samego bohatera jest to mistrzowskie dzieło, wykonane w najlepszym stylu. Polacy późno zaczęli się wspinać, jednak szybko znaleźli się w światowej czołówce i to w wielkim stylu. Kiedy Reinhold Messner korzystał już z helikopterów w Himalajach, Polacy dyskutowali na ile konserw ich stać. Inny świat. Dopiero podczas wyprawy na K2 w roku 1986, której organizatorem jest człowiek legenda Karl Herrligkoffer, Jerzy Kukuczka jest tylko/aż alpinistą: W pamiętnikach Kukuczka wspomina luz, jaki towarzyszy tej wyprawie. O nic nie musi się martwić. (...)Nikt nie wydziela gorącej wody, można się kąpać do woli. Alpiniści mają się zajmować wyłącznie wspinaczką.(...)Wy będziecie grać tutaj pierwsze skrzypce – mówi Polakom. – Wszystko wam podporządkujemy, co będziecie chcieli, dostaniecie.

J

E

R

Z

Y

Jerzy Kukuczka

1948 – zmarł 24 października 1989 na Lhotse w Nepalu – jako pierwszy Polak a drugi człowiek na ziemi zdobył Koronę Himalajów i Karakorum.

Portret polskiego wspinacza: Biedę taterników świetnie ilustruje Witold Sas-Nowosielski, członek Klubu Wysokogórskiego, rysownik i satyryk. Tworzy portret polskiego wspinacza i opisuje elementy wyposażenia. „Kask, jaki jest, każdy widzi [budowlany – przyp. aut.], okulary spawalnicze, anorak ortalionowy szyty przez kuzynkę Lusię, plecak typu waciak, dzieło rymarza, lina ma długość 25 metrów, odcięta była. Zapas konserw na 30 dni, czekan Stubai znaleziony pod Eigerem, lekkie karabinki i haki różnego pochodzenia, wełniane spodnie ze starego płaszcza, skarpetki od Rubinowskiej, skarpeta robiona przez byłą dziewczynę, buty »Zawrat« pełne wody. I raki: lewy dziesięciozębny, prawy znaleziony pod Matterhornem zębów ma dwanaście”.

 

Jerzy Kukuczka 1948 – zmarł 24 października 1989 na Lhotse w Nepalu – jako pierwszy Polak a drugi człowiek na ziemi zdobył Koronę Himalajów i Karakorum.

 

„Swoją filozofię Kurtyka nazywa „Ścieżką Góry”.

Jerzy Kukuczka nie komentuje publicznie tego manifestu. Pisze w swoim pamiętniku: Moje życie jest przygodą górską. Trzy punkty oparcia – podstawowa zasada wspinaczki. Moja dewiza życiowa: stój twardo na ziemi, nie wpuszczaj się w kanały różnych teologii alpinistycznych, różnych teoretyków. Pamiętaj, podstawą alpinizmu, himalaizmu jest wspinaczka, dążność do góry. Reszta to brednie, trele-morele, które usprawiedliwiają słabość.

Chcą wypracować wspólne stanowisko. 22 kwietnia 1987 roku przyjeżdżają do Gliwic najsłynniejsi, między innymi Wanda Rutkiewicz, Andrzej Bilczewski, Andrzej „Zyga” Heinrich, Jerzy Kukuczka, Janusz Skorek, Krzysztof Wielicki, Andrzej Zawada, Wacław Sonelski…

Dyskutują przez kilka godzin, zastanawiają się, czy zasady: „wartości moralne ponad wszystko” nie zastępuje przypadkiem nowa formuła: „sukces ponad wszystko”. Czy śmierć w ich dyscyplinie musi być nieodzownym elementem gry? Czy są sposoby, żeby ograniczyć ryzyko? Jaka jest granica między obowiązkiem moralnym a poświęceniem? Czy na wysokości 8 tysięcy metrów, gdy mózg ludzki przestaje normalnie działać, można mówić o etycznych wyborach, o człowieczeństwie?

Przypominają starą zasadę: wyszedłeś razem, razem wracaj. – A tego już teraz nie ma! – żałuje Andrzej Zawada. – Ktoś idzie z jednej strony góry, spotykają się

na szczycie, schodzi drugą górą i… dołącza do innej wyprawy.

– 20 lat temu wyjeżdżaliśmy w zespole, który miał za zadanie zdobyć górę. I było obojętne, kto stanie na szczycie. Oczywiście, każdy dążył do tego, żeby dojść jak najwyżej, ale mieliśmy pełną satysfakcję, jeżeli góra została zdobyta, nieważne przez kogo z nas. Później zaczęła się rywalizacja w zespołach wyprawowych. Zespoły dwójkowe rywalizowały między sobą, żeby tak się ustawić, aby dotrzeć do wierzchołka. W ostatnim okresie wyraźnie obserwujemy już rywalizację między partnerami. W dwójkowych zespołach! – zauważa Heinrich.

Michał Gliński, lekarz wielu wypraw wysokogórskich, dorzuca: – A nasza wyprawa na Makalu… Śmierć Tadka Szulca. Po śmierci – kto pójdzie go pochować. I był taki chłopak, który powiedział: mnie się to nie kalkuluje, bo stracę okazję wejścia na szczyt!

– Coraz częściej się zdarza, że idzie dwójka w kierunku szczytu i różnica w czasie wejść na wierzchołek między partnerami to godzina, dwie. A więc jest jakaś rywalizacja między nimi – mówi Heinrich. – Równie dobrze mogliby obydwaj, idąc spokojnie, wejść na szczyt, razem zejść, ubezpieczając się nawzajem, a dochodzi do tego, że podejmują dodatkowe ryzyko, często kończące się wypadkiem.

Wielicki nie wytrzymuje: – Dlatego trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy idziemy w góry, żeby robić sukces, czy po to, żeby przeżywać góry z partnerem.

Świetnie napisana książka, warta uwagi.