Hermann Hesse
Gertruda
„Wszystko, czego pożąda i pragnie młoda krew – zabawa i roztańczona wesołość, miłość i przygoda, triumf siły i uczucia – znajdowało się na drugim brzegu, oddzielone ode mnie na zawsze i nigdy nieosiągalne. Nawet ów przekornie beztroski czas na wpół wymuszonej niefrasobliwości, zakończony wypadkiem na sankach, jawił mi się teraz we wspomnieniach w pięknych i rajskich barwach utraconej krainy radości, której echo wraz z zamierającym bachusowym odurzeniem dochodziło do moich uszu już z bardzo daleka. A gdy czasami noc przerywały burze, kiedy zimny, nieprzerwany huk walących się z góry wód był zagłuszany namiętnym, pełnym skargi szumem wzburzonego jodłowego lasu lub na strychu wątłego domu tysiące tajemniczych odgłosów bezsennej letniej nocy nasilało się z każdą chwilą, leżałem pogrążony w beznadziejnych, płomiennych marzeniach o życiu i miłosnej nawałnicy, gniewny i ubliżający Bogu, i wydawałem się sobie nędznym poetą i marzycielem, którego najpiękniejszym pragnieniem jest przecież tylko migocząca cienka bańka mydlana, podczas gdy tysiące innych ludzi wokół mnie, rozradowanych swą młodzieńczą energią, wyciągały w triumfalnym geście dłonie po wszystkie laury życia.
Ale tak jak święte piękno gór i wszystko, czym codziennie upajały się moje zmysły, docierało do mnie przez zasłonę i przemawiało z osobliwej dali, podobnie też między mną a owym tak często i gwałtownie wybuchającym bólem pojawił się mglisty woal oraz lekka obcość, i niebawem stało się tak, że i jedno, i drugie, blask dnia i nędzę nocy przyjmowałem jak głosy pochodzące z zewnątrz, którym umiałem przysłuchiwać się z sercem nierozdzieranym bólem. W swojej wyobraźni i odczuciu byłem niebem, przez które przeciągają chmury, polem bitwy pełnym walczących ze sobą hord, i czy to radość, czy rozkosz, czy cierpienie, czy depresja, i jedno, i drugie rozbrzmiewało wyraźniej i donośniej, opuszczało moją duszę i przystępowało do mnie od zewnątrz, układając się w harmonię tonów i szeregi dźwięków, które słyszałem jak we śnie i które bez udziału mojej woli brały mnie we władanie.”
Zachwianie
„Zachwianie mego całego życia, pół roku wewnętrznej samotności i świadome pożegnanie młodości mnie odmieniły. Teraz uważałem, że niebezpieczną i nieroztropną jest rzeczą wyciągać rękę po los innych, nie miałem ponadto powodu, by swoją dłoń uważać za szczęśliwą, a siebie za dobroczyńcę i znawcę ludzi po tym, gdy moje próby w tym względzie wszystkie się nie powiodły i okryły mnie gorzkim wstydem. Również teraz mocno wątpię w zdolność człowieka do świadomego kształtowania i formowania życia własnego i innych. Zdobywać można pieniądze, także zaszczyty i ordery, ale szczęścia lub nieszczęścia osiągać się nie daje. Można jedynie przyjmować to, co się nadarza, i oczywiście można to czynić na rozmaite sposoby. Co się tyczyło mnie, nie zamierzałem już robić żadnych gwałtownych prób, przenosić swego życia na słoneczną stronę, lecz to, co mi przeznaczone, przyjąć i dźwigać w miarę sił, i obrócić ku dobremu.”
Volker Michels
Posłowie wydawcy do Gertrudy (2000), fragment:
„Z trzech wersji powieści finalna Gertruda ma najmniej wspólnego z autobiograficznymi wątkami z okresu spędzonego przez Hessego w Bazylei. Ukazuje ona drogę osobowego i artystycznego rozwoju niepełnosprawnego muzyka Gottfrieda Kuhna, którego talent rozkwita niejako pod presją fizycznego upośledzenia – kalectwa, jakiemu uległ za młodu, próbując dowieść swego męstwa w oczach młodzieńczej miłości. To, że – jak pisał Hesse 27 grudnia 1910 roku do Conrada Haussmanna – „Gertruda jako osoba pozostaje zbytnio w cieniu, nie jest błędem,
była ona bowiem dla mnie nie tyle charakterem, co symbolem i zarazem stymulantem, którego Kuhn potrzebował do swego kompletnego rozwoju”. Oprócz tego książka jest też historią przyjaźni dwóch całkowicie różnych osobowości artystycznych: dotkniętego cierpieniem kompozytora – oraz śpiewaka, Don Juana Heinricha Muotha. Obaj kochają się w Gertrudzie, co dramatycznie radykalizuje ich rozwój jako artystów i ludzi. Rozziew dzielący artystę kreatywnie introwertycznego i artystę odtwórczo ekstrawertycznego jest tu ukazany z rzadko spotykaną siłą i wyrazistością.”
Zmiana
“Ja sam wydawałem się sobie zmieniony, nie byłem już zwykłym człowiekiem, lecz czułem się spokrewniony ze wszystkimi, w każdym dostrzegłem rysy braterskie i w każdym wrogie, tu nie umiałem kochać, a tam nienawidzić, lecz wstydziłem się, że tak niewiele pojmuję, i po raz pierwszy w swej płochliwej młodości odczułem wyraźnie, że nie można przejść przez życie i pomiędzy ludźmi tak prosto, tu darząc miłością, tam żywiąc nienawiść, tu wielbiąc, a tam pogardzając, bo to wszystko jest ze sobą nawzajem przemieszane, nie do oddzielenia, a chwilami wręcz nie do odróżnienia.”
Afirmacja życia
„Jak straszliwie tych dwoje pięknych, wspaniałych ludzi cierpiało w milczeniu, nie wiedział nikt z nas. Nie sądzę, by kiedykolwiek przestali się kochać. Lecz w głębi swych istot nie należeli do siebie, odnajdywali się nawzajem jedynie we wzruszeniu i blasku intensywnych chwil. Muoth nie znał nigdy pogodnej powagi afirmacji życia, uspokojonego oddechu w jednoznaczności własnej istoty.
Jego nawałnice i deliberacje, jego upadki i dźwiganie się na nowo, jego wieczną tęsknotę za samozapomnieniem i odurzeniem Gertruda była zdolna jedynie tolerować i przyjmować ze współczuciem, lecz nie umiała tego ani zmienić, ani współprzeżywać. I tak oto kochali się nawzajem, ale nigdy nie zbliżyli się do siebie całkowicie…”
Tłumaczenie Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, Media Rodzina 2019.