– Halina była świetną taterniczką, ale nie chwaliła się swoimi osiągnięciami i dlatego trzeba robić to dziś za nią i o niej przypominać – twierdzi Kolbuszewski. – Ona nie tworzyła wokół siebie mitu. Nie celebrowała swoich sukcesów. Nie mówiła o tym każdemu, kogo spotykała. Nie opowiadała o drogach, które zrobiła w Tatrach, ani o swoich górskich partnerach czy o przeżywaniu gór. A miała wiele do powiedzenia, bo to był piękny człowiek. Kochała góry i kiedy o nich opowiadała, miała iskrę w oku. Widać było, że ona się świetnie czuje w górach i czuje góry. Kiedy mówiła o wspinaczce, było w niej światło. I radość. Ona w ogóle nawet uśmiechała się oczami.
Świetnie się czyta, jedna z nielicznych książek w których bohaterka ze środowiska wspinaczy wysokogórskich jest opisana tak autentycznie (na ile materiał autorce pozwolił), po ludzku chciałoby się rzec. Z góry słów wyłoniła się wyjątkowa kobieta, o której dokonaniach przed Gaszerbrumem czytałam jedynie przy okazji historii związanych z Wandą Rutkiewicz.
Ps. (fragment)
Chciałam, mimo trudu odkrywania tajemnicy Pani życia, przywołać o Pani pamięć.
Szanuję Panią za to, że mówiąc o górach, mówiła Pani zawsze „my”, nie „ja”. I że jako reprezentantka pokolenia, którego naczelną zasadą była zaczerpnięta od Wawrzyńca Żuławskiego zasada, że „Przyjaciela nie opuszcza się nawet wtedy, gdy jest bryłą lodu”, usłyszałam od wszystkich swoich rozmówców, że była Pani w górach fair.
Próbowałam oddać jak najlepiej Pani losy i kilka z tych największych Pani „wyryp” w górach.
Andrzej Skoczylas, pani kolega, który mieszkał w Pani domu w Aninie, poradził mi, by przy tych wspomnieniach o Pani nie wiało chłodem. „O Halinie trzeba pisać ciepło, nie zimno – przekonywał. – Z czułością. Ona na to zasługuje”.
Starałam się wziąć to sobie do serca.
„Halina wróci, musiała się tylko gdzieś zagubić między zniewalającymi swą potęgą i urodą szczytami...”– napisała po powrocie z wyprawy na K2 alpinistka Christine de Colombel, z którą („to szczyt perwersji!”), rozmawiała Pani po francusku wysoko w górach. Chciałabym, by Pani powrót ułatwiła ta książka.
Dzisiaj nie ma takich kobiet jak Pani i Wanda Rutkiewicz, które budowałyby himalaizm kobiecy i pokazywały, że w górach nie ma celów i szczytów, których nie mogłyby osiągać wspólnie kobiety.
Nie ma już także wielkich polskich wypraw kobiecych.
Sposób w jaki Anna Kamińska snuje opowieść o Halinie Krüger od pierwszych stron zachęca do zagłębiania się w lekturę. Trzeba mieć niezwykły talent aby pisząc o kimś zmarłym tak opisać jego życie, aby czytelnikowi zdawało się, że słyszy śmiech małej zadziornej dziewczynki z wielką białą kokardą.
Moja wiedza na temat Haliny Krüger była dość uboga, dlatego ucieszyło mnie coś nowego na rynku wydawniczym. Zamiast odgrzewanego kotleta świeża, doskonała lektura, po której przeczytaniu mam lekki niedosyt - to świetnie napisana książka, z niecierpliwością (co do mnie raczej niepodobne) czekam na kolejną spod pióra pani Anny, przeproszę się z książką o Wandzi (kupię).
– Halina lubiła ludzi i przyjaźniła się nie tylko z orłami, czyli wielkimi wspinaczami, ale też z mysikrólikami – tłumaczy Andrzej Marczak. – W relacjach nie było dla niej ważne, czy ktoś ma jakieś osiągnięcia, czy nie. Szanowała każdego człowieka, niezależnie od wyników. Myślę, że dla niej góry to w ogóle przede wszystkim byli ludzie. Historia Haliny to jest opowieść o tym, jak można pięknie przeżyć życie w górach, nie dla osiągnięć, wyścigu i poklasku, tylko dla przyjemności, w towarzystwie ciekawych osób.
Niesamowita historia nietuzinkowej kobiety, która zdecydowanie zasłużyła na opowieść o swoim poniekąd szalonym życiu, to pięknie napisana historia.
Autorka wspomniała o Kuncewiczówce: w Kazimierzu, w ogrodzie obok domu, jest sad, w którym rosną jabłonki. Za nim stoi dom Marii i Jerzego Kuncewiczów, tak zwana Kuncewiczówka, która teraz, w czasie okupacji, zajmowana jest przez Niemców. Ileż razy podziwiałam ten przepiękny zakątek Kazimierza Dolnego, słyszałam o tylu ciekawych historiach, ale nigdy nie przewinęło się nazwisko Haliny Kruger.
Halina. Dziś już nie ma takich kobiet. Opowieść o himalaistce Halinie Krüger - Syrokomskiej.