Celem jest szczyt
Peter Habeler zdobył Nanga Parbat, Cho Oyu i Knaczendzongę, wspinał się również w Yosemite, jako pierwszy Europejczyk przeszedł drogę Salathé na El Capitan.
Każdy ma swój ośmiotysięcznik.
Peter Habeler (1942) wraz z Reinholdem Messnerem w 1978 roku zdobył Mount Everest bez wspomagania tlenem ( spotkali się w 1966 roku), zanim do tego doszło zrobili parę imponujących przejść, jednym z nich było przejście północnej ściany Eigeru w dziesięć godzin, odebrali wtedy gratulacje od Clinta Estwooda na przełęczy Kleine Scheideg.
- Książka zawiera kilka fotografii
Dal nas celem był właśnie szczyt.
Oni chcą konsumować. Zamiast przyjąć, co dostają, chcą czegoś, co sobie wyobrazili.
Jeden z największych francuskich alpinistów, Lionel Terray, określił nas, wspinaczy, mianem „zdobywców niepotrzebnego” – i słusznie, wydawałoby się. Góry nieszczególnie sprawdzają się jako przestrzeń życiowa, a na lodowcach i szczytach próżno szukać doczesnych bogactw. Jaki jest więc powód, dla którego tak wielu ludzi wyjeżdża w góry, angażuje się w wędrówki, wspinaczkę, pokonywanie lodowców oraz czerpie stamtąd siłę i cierpliwość do życia w dolinach?
Książka swoje odleżała zanim ponownie wzięłam się za jej czytanie. Teraz zaczynam żałować, to chyba jedna z nielicznych pozytywnych książek o wspinaczce jakie czytałam. Bije z niej spokój i zachwyt nad pięknem natury bez wyszukanych przymiotników. Prosto i na temat. Początek Celem jest szczyt nieco mnie nudził, zwyczajnie niewiele mówiły mi nazwiska związane z autorem, dopiero jak rozmowa przeniosła się na inne tematy, książka wciągnęła mnie na dobre.
Peter Habeler w rozmowie z Karin Steinbach tak zachwala swoje Alpy Zillertarskie, że już chciałabym się tam przenieść. Kiedy to piszę jest 2021 rok, a jak jest obecnie z podróżowaniem każdy chyba wie. Stagnacja.
Zawsze potrzeba takich ludzi, którzy zobaczą w tobie więcej, niż faktycznie jest, i którzy myślą, że umiesz więcej niż w rzeczywistości – wtedy możesz przerosnąć sam siebie.
Peter Habeler
Wracając do książki (pierwsze wydanie 2008 rok w oryginale), czytając ją w obecnych czasach, kiedy kilka polowań na czarownice odbyło się na naszym podwórku, śmiałe i stanowcze wypowiedzi Petera Habelera na temat wspinaczki, odpowiedzialności w górach i partnerstwa, są z jednej strony oczywiste i naturalne, a z drugiej dobrze, że czasy świetności ma za sobą i nie musi tłumaczyć się szanownemu gronu ze swych decyzji.
Dziś jednak często mam poczucie, że wykonując swoją pracę, przewodnik górski stoi jedną nogą niemal w wiezieniu. (…) W górach nie ma absolutnego bezpieczeństwa, nawet z przewodnikiem.
Peter Habeler podczas swoich wspinaczek miał sporo szczęścia, nie da się ukryć, umiał zawracać, dbał o formę i mierzył siły na zamiary. Pozytywny obraz wspinacza, jaki wyłania się z Celem jest szczyt zdecydowanie zachęca do dalszej lektury. Peter Habeler cechuje się zdrowym podejściem do życia i wspinaczki, prostota i prostolinijność jego wypowiedzi sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością.
Losy wspinaczy z kilku pokoleń splatają się nie raz w niezwykły sposób, jak w przypadku Petera Habelera z Davidem Lamą (wspinał się z Conradem Ankerem w 2016 roku, kiedy ten dostał zawału serca). Przyszedł do mnie na pierwszy kurs jako pięciolatek. Od razu zauważyłem, co się w nim kryje. Niestety David Lama zginął w Kanadzie w lawinie w 2019 roku.
Podoba mi się jasne stanowisko Petera Habelera w wielu sprawach, bez owijania w bawełnę, jak w przypadku oceny wydarzeń z 1986 roku na K2.
Karin Stainbach: „To znaczy jednak, że w tamtych czasach musiałeś dość często godzić się z porażkami?
Fakt, można to nazwać porażkami. Ale odwrót nigdy nie stanowił dla mnie problemu. Umiejętność rezygnacji jest ważną częścią wspinaczki. Jeśli ktoś jej nie posiada, lepiej dla niego, żeby został w domu. Trzeba myśleć w ten sposób: jeśli dziś nie idzie nam dobrze, to może pójdzie jutro, a jak nie jutro, to może pojutrze. Takie podejście prawdopodobnie uratowało mi życie podczas wszystkich moich wypraw. Za to, że w 1986 roku straciło życie tak wielu ludzi, można winić – trzeba winić – trzeba to powiedzieć stanowczo – tylko samych uczestników wyprawy, którzy sądzili, że na wysokości 8000 metrów przeczekają złą pogodę. A to najgorsze, co można zrobić.”
Peter Habeler
jest realistą, wspinaczem z ogromnym doświadczeniem, odznacza się pokorą i szacunkiem względem gór i towarzyszy podróży, zarówno partnerów wspinaczkowych jak i współpracowników.
„A kto ci zagwarantuje, że wszystko pójdzie jak należy? Zwłaszcza w wypadku pierwszych przejść, kiedy nie wiesz, co cię czeka, jak będzie wyglądać następne stanowisko i czy rysa nie stanie się jeszcze bardziej przewieszona. Walczysz z samym sobą, ale do tego stopnia pochłania cię odnajdywanie kolejnych chwytów, że nie zostaje wiele miejsca na strach. W pewnym sensie wspinaczka jest walką z wewnętrznym przeciwnikiem. Lubie tę walkę. Uczucie szczęścia podczas wspinaczki, niesamowite zaspokojenie, które ona daje, pochodzi właśnie stąd, że pokonuję tkwiące we mnie przeciwności.”
W swojej ocenie współczesnego amatora gór nie ma złudzeń, ale zdaje się rozumieć nawet ostro zakrapiane wyjazdy integracyjne w górach, każdy szuka spokoju, ucieczki od codzienności.
„Dziś wiele się nie zmieniło. Być może na pierwszym planie stoją teraz bardziej przeżycia niż osiągnięcia. Zmiana zaszła nie tylko we mnie – wspinaczka z upływem dziesięcioleci także nie pozostała taka sama. Odnoszę wrażenie, że zrozumienie wobec natury – tego, że pogoda może się szybko zmienić, że podczas wchodzenia człowiek się nieźle poci i męczy – coraz bardziej odchodzi w zapomnienie. Ludzie oglądają reklamę, widzą, że wspinaczka jest fajna, przyjeżdżają do nas, do doliny Zillertal, a kiedy okazuje się, że w schronisku nie ma prysznica, a kuchnia nie podaje tego, czego oni sobie życzą, wtedy nagle się denerwują. Coraz mniej ludzi potrafi dostosować się do gór i do prostoty tutejszego życia. Jednak ta prostota również jest fascynująca. Idzie się, odpoczywa, zatrzymuje w schronisku i tam posila; przed oczami jest tylko cel, więc zdobywa się szczyt i schodzi na dół. Życie świadomie proste – myślę, że to bardzo ważne. Gdy idę do schroniska nie mogę oczekiwać hotelu. Żeby dostosować się do tak odmiennego życia, potrzeba pewnego rodzaju gotowości, a tej wielu ludziom brakuje. Oni chcą konsumować. Zamiast przyjąć, co dostają, chcą czegoś, co sobie wyobrazili. A w górach tak nie ma.”
Czasami kiedy odkładam książki na później, mam wrażenie, że już nigdy po nie nie sięgnę, niektóre są słabe, ta zwyczajnie musiała poczekać na odpowiedni moment. Przyjemna lektura, lekka i optymistyczna, miło kiedy świat na chwile się zatrzyma, by móc podziwiać piękno gór.
Peter Habeler, Karin Steinbach Celem jest szczyt, Sklep Podróżnika, Warszawa 2011.
Nie jestem za grzebaniem w czyimś prywatnym życiu, ale w książce wspomina się o dwóch synach Petera Habelera, natomiast pod filmem – wywiad Ed Dauglas, jest komentarz Susan Jenkins Habeler, piszącej o ich wspólnym synu Reinholdzie. Tak na marginesie.