Etgar Keret
Usterka na skraju galaktyki
Wrócił Mistrz krótkiej formy w całej swojej oryginalności, to Etgar Keret jakiego zauważyłam przed laty i cenię do dziś.
Intrygujący i nieprzewidywalny jest świat wyłaniający się z opowiadań Kereta, bywa banalnie skomplikowany, pełen ukrytych treści i bezpośrednich przekazów.
Treściwy i dosadny zbiór opowiadań, czasami jak w opowiadaniu Tabula rasa potrafi wcisnąć mocniej w fotel.
Etgar Keret na nowo urzekł mnie swoim poczuciem humoru, gdzie brutalna rzeczywistość w połączeniu z komizmem i wulgaryzmami na myśl przywodzi mi fragment z filmu z Cezarym Pazurą – Nic śmiesznego „oczom ich ukazał się las” – czytaj k… „dalej las, las krzyży”.
Jesteśmy twórcami tego pięknego, choć groteskowego świata, pełnego przeciwieństw, banalności i okrucieństwa, Keret tylko czasami nas podgląda przez dziurkę od klucza. A swoje spostrzeżenia wciska w życia napotkanych śmiertelników.
Krótka forma dająca do myślenia.
Etgar Keret – Drabina (fragment):
„– W porządku – Cwi naprawdę starał się teraz uśmiechnąć – chcesz, żebym się więcej uśmiechał?
Rafael spoważniał.
– Nie, nie chcę, żebyś się uśmiechał. Chcę, żebyś się cieszył. Cały czas, z całego serca. Bóg wie, że masz wiele powodów do radości…
– Bóg umarł – przerwał mu Cwi.
– Wiem – powiedział Rafael i przygryzł wargę. – Ale my nadal tu jesteśmy i raj dalej funkcjonuje, dokładnie tak jak przedtem, a ty jako ten, który pracował kiedyś w… Gdzie dokładnie pracowałeś, Cwi?
– Oficer sanitarny.
– To w wojsku?
– Tak.
– Coś medycznego, nie?
– Nie. Moim zadaniem było zawiadamianie rodzin, że ktoś nie żyje. Wiesz: mąż, syn, brat.
– Straszne. W ogóle nie wiedziałem, że jest taka funkcja.
– Skąd miałbyś wiedzieć, Rafaelu, byłeś w wojsku?
– Racja. Zatem ty, jako ten, który chodził zawiadamiać rodziny, że ich bliscy nie żyją, stałeś potem w kolejce w banku, spłacałeś kredyt i bałeś się, że sam także umrzesz… Podejrzewam, że bałeś się śmierci, nie?
– Bałem się. Jeszcze jak się bałem.
– I proszę, po tym wszystkim teraz jesteś tutaj. Anioł, bez obowiązków, bez kolejek i bez lęków. Powinieneś być wdzięczny.
– Jestem wdzięczny.
– Powinieneś czuć ulgę.
– Czuję ulgę. Nie w tym momencie, ale zasadniczo.
– Powinieneś się cieszyć.
– Próbuję, Rafaelu, naprawdę próbuję.
– I co? Kiedy rano wstajesz, nie czujesz się szczęśliwy?
Cwi odchrząknął.
– Czuję się, czuję… Tyle że to takie wiotkie szczęście, jak guma od majtek, co przeszły zbyt wiele przepierek…”
Drabina
(fragment):
„– Jeśli dasz mi zjeść pankejki, nawet nie spróbuję ciasta – obiecuję.
Mama namyśla się chwilę i mówi z rezygnacją:
– Pozwalam ci i na pankejki, i na ciasto, jednorazowo, tylko z powodu urodzin.
Gruby Charlie przynosi mi wieżę pankejków z zapalonym zimnym ogniem na szczycie. Śpiewa „Sto lat” ochrypłym głosem i czeka, żeby mama do niego dołączyła, ale mama wbija gniewne spojrzenie w stertę pankejków. Więc śpiewam z Charliem zamiast niej.
– Ile masz lat? – pyta Charlie.
– Pięćdziesiąt – mówię.
– Pięćdziesiąt i wciąż obchodzisz z mamą? – Gwiżdże ze zdziwieniem i ciągnie dalej. – Zazdroszczę pani, pani Fajkow. Moja córka ma połowę tego co on i od dawna już nie chce obchodzić urodzin z nami. Jesteśmy dla niej za starzy.
– Co robi wasza córka? – mama pyta, nie podnosząc wzroku znad sterty pankejków na moim talerzu.
– Dokładnie nie wiem – przyznaje się Charlie. – Coś z hi-tech.
– Mój syn jest gruby i bezrobotny – mówi mama przyciszonym głosem – więc nie ma co się spieszyć z tą zazdrością.
“Rozmowa jest jak tunel, który drążysz cierpliwie łyżeczką w podłodze więzienia. Ma jeden cel, wydostać cię z miejsca, gdzie teraz jesteś.”
Etgar Keret Usterka na skraju galaktyki , Wydawnictwo Literackie.