„Przekleństwo lisa polega na tym, że nie jest kochany. Lis nie ma tak wielkiej siły, żebyśmy się go bali i ukorzyli się, ani też rzucającej się w oczy urody, żebyśmy zamarli na jego widok. Jak zresztą pokochać kogoś, kto zmienia twarze i swoją naturę, kogoś, kto czasem jest do nas przywiązany, to znów gotowy sprzedać nas za bezcen komuś, co do kogo nie mamy pewności, czy należy do świata martwych, czy do świata żywych. Lis nie należy do zwierząt ani do nas, ludzi, ani do bóstw.
Jest wiecznym ślepym wędrowcem, migrantem przemieszczającym się między światami, a kiedy złapią go bez biletu, wtedy ogonem podrzuca kulki, wykonuje swoje tanie sztuczki czy to przed ludźmi, czy przed zwierzętami, czy niebiosami. Ten zachwyt, który przez chwilę na niego spływa, lis krótkowzrocznie (O, lisia słabości!) uważa za miłość. To lisie momenty sławy. Reszta jest historią strachu, ucieczek przed nabojami myśliwych, nieustającym szczekaniem psów; historią pogoni, razów, lizania ran, poniżenia, samotności i taniej zabawy z grzechotką zrobioną z kurzych kostek.”
– Bichon frise, tak zwany kudłaty biszon, to są te białe, rozbiegane i wierne pieski, żywe zabawki. Nasz był tak słodki, że nawet nie szczekał. Kłopoty zaczynały się, kiedy wyprowadzaliśmy go na spacer. Jak tylko Fluffi znalazł się w polu widzenia innych psów, one zaczynały strasznie ujadać, były gotowe go rozszarpać. Przy czym wszystkie psy reagowały tak samo, bez względu na rasę i wielkość. Zrobiliśmy wywiad u weterynarza. Powiedział, że Fluffi jest zbyt zadbany i czysty, więc pozostałe psy nie traktują go jak swojego, nie rozpoznają jako psa. Poradził nam, żeby go trochę przeturlać w gównie, to jedyny sposób, by dołączył do swojego gatunku. Dopiero jak poczują zapach psiego gówna, inne psy go zaakceptują. A w takiej wersji, czysty i pozbawiony zapachu, był dla psów parodią psa, nie psem. Ludzie są jak psy. Nikt nie lubi być wyklęty. Pamiętasz, co powiedział nasz stary Krleža: „Wespół z ludźmi śmierdzi, ale jest ciepło. W samotności pusto. Wiemy bardzo dobrze, jak jest pod cudzym ogonem, ale bez węszenia nie da się żyć…” – dodała moja znajoma, nagle zainspirowana Miroslavem Krležą.
Wydawnictwo
Literackie
Dubravka Ugresic, Lis, przekład Dorota Jovanka Ćirlić, Wydawnictwo Literackie, 2020.