Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku – ciekawa, niecodzienna opowieść o Macieju Berbece. Dariusz Kortko, Jerzy Porębski, Wydawnictwo Agora 2020.
Fragment darmowy audiobooka (prawie 40 minut) Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku :
Cieszę, że w końcu ktoś napisał książkę o Macieju Berbece, choć pan Maciej gra w niej trochę drugie skrzypce, będąc częścią orkiestry pozostaje niemal nieuchwytny jako solista. Można uznać to za pewnego rodzaju wadę tej opowieści, tylko czy na pewno? Życie Macieja Berbeki przybliżone jest w szerszym kontekście środowiskowym i artystycznym, co daje czytelnikowi wyobrażenie o klimacie zakopiańskim i wspinaczkowym środowisku, a sylwetka Macieja doskonale osadzona jest w realiach tamtych czasów. A pisząc tamtych nie mam na myśli powielanych wielokrotnie anegdot. Powiew świeżości po odgrzewanych kotletach.
Życie w cieniu Broad Peaku już sam tytuł jakby definiuje, jak ogromny wpływ ten przypadkowy, niezaplanowany podczas tej konkretnie wyprawy szczyt miał na życie jej bohatera. Czasami mam ochotę powiedzieć jakie to głupie, że tak marginalne zdawałoby się sprawy mają tak niewyobrażalny wpływ na nasze życie, determinują niemal jego dalszy przebieg.
Nie ukrywam, że miałam dość negatywne nastawienie do Macieja Berbeki a priori. Zupełnie bezpodstawne. Na mój negatywny odbiór Macieja Berbeki miała ogromny wpływ wielowarstwowa i wielowątkowa dyskusja, jaka przetoczyła się po tragedii na Broad Peak. To, co wtedy się działo to po prostu dno.
– Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Dlaczego więc ryzykuję stratę wszystkiego? – zastanawiał się osiem lat później i odpowiadał: – Każdy chce zajrzeć za drugą stronę lustra. Zajrzeć i wrócić. Nikt nie myśli, żeby zostać. Bardzo chce się uniknąć ryzyka. Ale nie iść nie można.
Czytając Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku powoli docierało do mnie, że pan Maciej nie afiszował się ze swoim życiem, nie potrzebował być na pierwszym planie, by wykrzyczeć swoje istnienie. Jak napisać książkę o tak ważnym człowieku dla polskiego himalaizmu, by nie tylko czytelnik zrozumiał jego fenomen, brak oszałamiającej popularności (nie każdy odcina kupony od sławy czy rozmienia się na drobne) i tragedię, ale nie mam na myśli tej ostatniej z udziałem Berbeki. Nie, nie rozumiem, jak koledzy, jak wszyscy mogli mu to zrobić! Podłożono mu świnię i udawano, że ta nie istnieje, a o czym piszę chyba niemal każdy wie.
Cholera, on nie jest na szczycie, tylko na przedwierzchołku!
Wielicki szepcze do Cichego: – To jest Rocky Summit. Rocky Summit.
Ale nie powie tego na głos.