Edward Morgan Forster

the machine stops

maszyna
staje

Człowiek jest miarą

EDWARD MORGAN FORSTER

1879 – 1970
Nowelista, eseista i biograf, autor m.in.: Pokój z widokiem, Droga do Indii.
Esej Maszyna staje został wydany po raz pierwszy w 1909 roku. Dla porównania H. G. Wells Wehikul czasu 1895 rok ostateczna wersja.

Pokój

“Wyobraźcie sobie, jeśli potraficie, mały pokój w kształcie sześciokąta, niby komórka w plastrze miodu. Nie oświetla go ani okno ani lampa, a jednak pokój jest wypełniony łagodnym blaskiem. Brak wszelkich otworów wentylacyjnych, a mimo to powietrze jest świeże. Nie widać żadnych instrumentów muzycznych, a jednak w momencie gdy rozpoczynają się moje rozważania, pokój pulsuje melodyjnymi dźwiękami. Na środku stoi fotel, a tuż obok pulpit – i one stanowią całe umeblowanie. W fotelu zaś spoczywa bryła ciała pozawijana niby mumia – jest to kobieta wzrostu około pięciu stóp, o twarzy białej jak pieczarka.”

"Pokój, w którym właściwie nic nie było, miał kontakt ze wszystkim, co na tym świecie przedstawiało dla niej wartość. Następną czynnością Waszti było wyłączenie izolacji i natychmiast osaczyło ją wszystko to, co nagromadziło się w przeciągu ostatnich trzech minut."

“Co za sens podróżować do Pekinu, który wygląda akurat tak, jak Shrewsbury? Po co wracać do Shrewsbury, skoro będzie takie samo jak Pekin? Ciało człowieka rzadko znajdowało się w ruchu; wszystek niepokój skoncentrował się w duszy.”

 

“W momencie narodzin każde niemowlę poddawano szczegółowym oględzinom i likwidowano wszystkie, które rokowały niewskazaną siłę. Humaniści mogą sobie protestować, ale pozostawienie siłacza przy życiu wcale by nie było prawdziwym miłosierdziem; przy takim trybie życia, do jakiego powołała go Maszyna, nigdy nie zaznałby szczęścia; usychałby z tęsknoty za drzewami do wspinania, za rzekami do pluskania, za łąkami i wzgórzami, które mogłyby stanowić miarę sprawności jego ciała. Człowiek musi być przystosowany do swego otoczenia, prawda? W zaraniu świata ludzkie cherlaki musiały być zrzucane z góry Tajgetos; u schyłku nasi siłacze będą poddawani eutanazji, aby Maszyna mogła się rozwijać, aby Maszyna mogła się rozwijać, aby Maszyna mogła się rozwijać wiecznie.”

 

maszyna
staje

Człowiek jest miarą

Maszyna jest jedyną rzeczą,
która naprawdę żyje.

Idee

– Strzeżcie się idei z pierwszej ręki! – nawoływał jeden z najświatlejszych. – Idee z pierwszej ręki tak naprawdę wcale nie istnieją. Nie są niczym innym jak fizycznymi doznaniami wytworzonymi przez miłość i strach, a któż mógłby wznieść gmach filozofii na tak prostackim fundamencie? Niech raczej wasze koncepcje będą z drugiej ręki, a jeśli możliwe to nawet i z dziesiątej, gdyż wtedy będą bezpiecznie odgrodzone od tego niepokojącego żywiołu – bezpośredniej obserwacji. Nie uczcie się niczego o moim przedmiocie, o Rewolucji Francuskiej. Zamiast tego nauczcie się, co ja sądzę o tym, co Enicharmon sądził, co Urizen sądził, co Gutch sądził, co Ho – Yung sądził, co Chi – Bo – Sing sądził, co Lafcadio Hearn sądził, co Carlyle sądził, co Mirabeu powiedział o Rewolucji Francuskiej. Za pośrednictwem tych ośmiu wielkich umysłów krew przelana w Paryżu i okna potrzaskane w Wersalu zostaną sprowadzone do idei, którą z największym pożytkiem będziecie mogli zastosować w waszym życiu codziennym. Zagwarantować sobie jednak trzeba pośredników licznych i różnorodnych, bowiem w historii jeden autorytet istnieje po to, by przeciwstawiać się drugiemu. Urizen musi zbijać sceptycyzm Ho – Yunga i Enicharmona; ja sam muszę stanowić przeciwwagę dla zapalczywości Gutcha. Wy wszyscy, którzy mnie słuchacie, jesteście w lepszej niż ja pozycji, by ocenić Rewolucję Francuską. W jeszcze lepszej sytuacji będą wasi potomkowie, gdyż dowiedzą się tego, co myślicie wy, i do łańcucha zostanie dołączony jeszcze jeden pośrednik. A z czasem – głos mówiącego przybrał na sile – nadejdzie pokolenie, które wzniesie się ponad fakty, pokolenie całkowicie bezbarwne, nadejdą potomni „jak niebiańscy serafini osobowością nie skażeni”, którzy ujrzą Rewolucję Francuską nie taką, jaka miała miejsce, ani też taką, jaka według nich powinna była się wydarzyć, ale taką, jaka zdarzyłaby się, gdyby przebiegała w dobie Maszyny.

– Maszyna – wołali zgodnie – karmi nas, ubiera i daje dach nad głową; za jej pośrednictwem rozmawiamy ze sobą, za jej pośrednictwem widzimy siebie, w niej zawarte jest nasze istnienie. Maszyna jest przyjacielem idei, a wrogiem przesądu; Maszyna jest wszechmocna, wieczna; błogosławiona niech będzie Maszyna.

Poręcznie jest taki stan ochrzcić mianem postępu. Nikt nie wyznał, że Maszyna wymyka się spod kontroli. Z każdym rokiem obsługiwano ją z coraz większą wydajnością oraz coraz mniejszą inteligencją. Im lepiej człowiek znał swoje własne wobec niej obowiązki, tym mniej rozumiał obowiązki sąsiada i na całym świecie nie było nikogo, kto by rozumiał to monstrum jako całość. Takie mózgi – tytany wyginęły. Zostawili oni szczegółowe wskazówki, to prawda, a każdy z następców oddzielnie opanował jakiś fragment tych instrukcji. Lecz Ludzkość ogarnięta nienasyconym pragnieniem komfortu okpiła samą siebie. Wyeksploatowała bogactwa naturalne ponad wszelką miarę. Teraz po cichu i bezwolnie chyliła się ku upadkowi, a postęp zaczął oznaczać postęp Maszyny.

maszyna
staje

Człowiek jest miarą

PLATON

“Zobacz! Oto ludzie są niby w podziemnym pomieszczeniu na kształt jaskini. Do groty prowadzi od góry wejście zwrócone ku światłu, szerokie na całą szerokość jaskini. W niej oni siedzą od dziecięcych lat w kajdanach; przykute mają nogi i szyje tak, że trwają na miejscu i patrzą tylko przed siebie; okowy nie pozwalają im obracać głów. (…)

— Bo przede wszystkim czy myślisz, że tacy ludzie mogliby z siebie samych i z siebie nawzajem widzieć cokolwiek innego oprócz cieni, które ogień rzuca na przeciwległą ścianę jaskini? — Jakimże sposobem — powiada — gdyby całe życie nie mógł żaden głową poruszyć? (…)

— A rozpatrz sobie — dodałem — ich wyzwolenie z kajdan i uleczenie z nieświadomości. Jak by to było, gdyby im naturalny bieg rzeczy coś takiego przyniósł; ile razy by ktoś został wyzwolony i musiałby zaraz wstać i obrócić szyję, i iść, i patrzeć w światło, cierpiałby, robiąc to wszystko, a tak by mu w oczach migotało, że nie mógłby patrzeć na te rzeczy, których cienie poprzednio oglądał. Jak myślisz, co on by powiedział, gdyby mu ktoś mówił, że przedtem oglądał ni to, ni owo, a teraz coś bliższego bytu, że zwrócił się do czegoś, co bardziej istnieje niż tamto, więc teraz widzi słuszniej; i gdyby mu ktoś teraz pokazywał każdego z przechodzących i pytaniami go zmuszał, niech powie, co to jest. Czy nie myślisz, że ten by może był w kłopocie i myślałby, że to, co przedtem widział, prawdziwsze jest od tego, co mu teraz pokazują?”