Mroczna strona gór Maria Coffey, Wydawnictwo Sklepu Podróżnika, Warszawa 2013.
Maria Coffey o Mrocznej stronie gór:
Świat potrzebuje ryzykantów. Inspirują, rzucają wyzwania, zachęcają. Wzniecają iskry i rozpalają płomienie, które płoną jeszcze długo po ich śmierci. Mają odwagę robić to, co wydaje się niemożliwe. Ale nie bez kosztów. (…) Seminarium w Banff zapoczątkowało tę książkę. Podczas badań rozmawiałam z rodzinami alpinistów z całego świata, osamotnionymi na skutek górskiego wypadku i tymi, które szczęśliwie zdołały uniknąć najgorszych konsekwencji wspinaczki. Wyszłam poza zwykłe dociekanie, dlaczego ludzie się wspinają, pytając, czemu ktoś z własnej woli miałby pokochać osobę, która stale ryzykuje życie w wysokich górach.
Jakie są koszty i korzyści takiej decyzji? Rozmawiałam także z ludźmi, którzy nie mają wyboru – rodzicami i dziećmi wspinaczy. Dzięki tym rozmowom prześledziłam ponownie własną historię i powody, dla których zdecydowałam się dzielić życie z mężczyzną kochającym góry.
Przełamywanie tabu jest ryzykowną sprawą. Mam nadzieję, że ta książka wznieci płomienną dyskusję o wpływie wspinaczki na ludzkie życie – o oślepiającym blasku i mrocznej stronie ryzyka.
Maria Coffey starała się ugryźć temat na wszelkie możliwe sposoby. I to z pewnością się jej udało. Książkę czyta się super, brakowało na rynku takiej pozycji.
Maria Coffey, jako partnerka Joe Taskera (zginął w 1982 roku) zetknęła się ze środowiskiem wspinaczy wysokogórskich, swoje doświadczenia oraz chęć zrozumienia jak to jest być w związku z partnerem, który oddał swoje serce wspinaczce wysokogórskiej, powszechnie uznawanej za ekstremalną formę samospełnienia, zebrała w książce „Mroczna strona gór„.
Śledziłam „ostatni” projekt Ueliego Stecka, wybitnego szwajcarskiego himalaisty – trawers Everest – Lhotse, kiedy kilka dni temu pojawiła się informacja, że zginął, szok i niedowierzanie, odszedł niezwykle skromny człowiek i wspaniały himalaista.
Ueli Steck
jest wzorem i inspiracją dla wielu, jego wybitne osiągnięcia i nowatorskie podejście do wspinaczki, bicie rekordów, niesamowita radość ze wspinania i przekraczania granic, niestety zyskało czas przeszły. Kiedy czytałam opis wypadku, zastanawiałam się o czym mógł myśleć spadając, czy miał na to czas. Przeglądając swoją bibliotekę natknęłam się na książkę Marii Coffey o Mrocznej stronie gór, pomyślałam że nadszedł czas, aby ją przeczytać.
Co wejście na Everest mogło potencjalnie zmienić?
– napisał Tom Hornbein po swym legendarnym, pierwszym przetrawersowaniu tej góry wraz Willim Unsoeldem w 1963 roku. „Czy stałem się wspanialszy, stanąwszy na najwyższym miejscu na ziemi? Wycieńczony człowiek, zmęczony i zlękniony, który słaniając się, wracał w stronę domu, nie zajmował się odpowiedzią na to pytanie. Wspaniałe marzenie stało się wspomnieniem… Everest musi dołączyć do innych, pospolitych realiów mego życia.” – to jedna z opinii.
Na łamach książki zetkniemy się licznymi znanymi nazwiskami ze świata wspinaczki wysokogórskiej, m.in: Joe Simpson, którego bogactwo wypadków wysokogórskich „zachwyca” – miał facet szczęście, Tomaz Humar, Doug Scott, Carlos Carsolio, Beck Weathers czy George Mallory i wielu innych, poznamy ich z bardziej przyziemnej strony, poniekąd od kuchni, poprzez partnerki, przyjaciół czy tych najbardziej niewinnych i nie mających żadnego wpływu na pasje/hobby/ sposób życia rodzica – dzieci – Dziecko to nie taśma wideo, którą można przewinąć wstecz. Albo przy nim jesteś, albo nie.
Bliżej poznamy m.in. partnerkę Anatolija Burkiejewa, Lindę Wylie, która w niezwykle szczery sposób wypowiedziała się na temat ich relacji. Toli, jakiego nie znamy, szkoda, że lawina pod Annapurną położyła kres jego wybitnym osiągnięciom.
Linda Wylie:
„Zmagasz się ze sobą, by go nie zatrzymywać. To jest najtrudniejsze w byciu partnerką wspinacza. Ciągle żegnasz go, gdy wychodzi na spotkanie przeznaczenia, wiedząc, że być może nie wróci. Nie chcesz jednak mówić, że się boisz lub że nie powinien wyjeżdżać, ponieważ wiesz, że to kocha.”.
Maria Coffey
o swoich odczuciach: „Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego chciał wyjeżdżać tak często i na tak długo oraz czemu nie tęsknił za mną tak, jak ja za nim. Według psychologa i alpinisty Geoffa Powtera taki zarzut jest częsty. Geoff prowadzi praktykę w Canmore, ośrodku kanadyjskiego środowiska wysokogórskiego. Podczas sesji terapeutycznych często słyszy, jak pozostawione osoby żalą się, że założenie domu lub pojawienie się dziecka nie skłoniło partnera-wspinacza do rezygnacji z podejmowania ryzyka. „Zgodziłam się na życie u boku wspinacza, ale jakaś cząstka mnie miała nadzieję, że jego pasja nie będzie trwać zbyt długo”.”
Wspinacze wysokogórscy, którym udało się przeżyć upadki, mieli szansę na konfrontację filmowej wizji upadku w wysokich górach z realnym zderzeniem z rzeczywistością. Warto przeczytać samemu o tym, co czują czy myślą, kiedy spadają, podobnie jak o uroczych larwach goszczących w odmrożonych kończynach, trofeach z wypraw, jak niektórzy mówią.
Heroiczna?
– Mark Twight, amerykański alpinista i jeden z czterech mężczyzn z flanki Rupal był sceptyczny. „Nie sądzę. Gdy byłem młodszy, marzyłem, by moje osiągnięcia uważano za heroiczne, lecz teraz tak tego nie postrzegam. Nikt nie przykładał nam broni do skroni, zmuszając, byśmy to robili. I nie czyniliśmy tego dla dobra nikogo innego”.Większość alpinistów skwapliwie przyznaje, że wspinaczka nie przynosi pożytku nikomu prócz nich. „Jest nadzwyczaj egoistyczna” – stwierdził brytyjski wspinacz Joe Simpson. „Musi być. W przeciwnym razie nie możesz się tym zajmować”. A mimo tego ich wyczyny są sławione jako bohaterskie, szczególnie jeśli górą, o której mowa, jest Everest. „
Mroczna strona gór
Na ogół o wspinaczach wysokogórskich czytamy wiele pozytywnych materiałów do czasu, aż zdobywają szczyty, kiedy giną zaczyna się wytykanie błędów, posądzanie o egoizm, a przede wszystkim podważanie sensu uprawiania tego zajęcia, hobby, sportu czy zawodu, jakby nie nazwać wspinaczki wysokogórskiej, dla mnie jest to jedna z form, w jakiej ludzie się realizują, bo mogą, chcą. Nie wiem, czy wiecznie zmęczony rodzic czy partner, wypalony zawodowo i zestresowany jest lepszym materiałem na ojca, matkę czy małżonka, różnie bywa, przecież alkoholicy też mają jakby nie było wybór – nie mnie oceniać, bo bywa różnie. Egoistą może być każdy, himalaistą już nie. Nie da się zaprzeczyć, że koszty naszych wyborów ponoszą dzieci, rodzice czy partnerzy – takie życie, nikt nie mówił, że będzie jak z obrazka. Trzeba znaleźć wspólną drogę, wypracować kompromisy, starać się zrozumieć z jednej strony pasje/lęk, albo zrezygnować.