Italo Calvino

Przygoda kąpiącej się

„Była to próba ucieczki od własnego ciała, jak przed kimś obcym, kogo ona, pani Isotta, nie potrafiła ocalić w kłopotliwej sytuacji i nie pozostawało jej nic innego, jak zostawić je własnemu losowi. A jednak to ciało, tak bujne i trudne do ukrycia, było kiedyś jej dumą, powodem do zadowolenia; i dopiero niekorzystny splot okoliczności pozornie wytłumaczalnych zdołał sprawić, że stało się przyczyną wstydu. A może nie, może jej życie było życiem ubranej pani, jaką była każdego dnia, a nagość należała do niej w niewielkim stopniu, była nierozważnym stanem natury, który objawiał się co jakiś czas, wprawiając w zdumienie innych, a przede wszystkim ją samą.”

Trudne miłości

utracone, jakby nigdy nie istniało

„…fotografie, biorą w posiadanie miniony dzień, a tamten alpejski potok, ruch dziecka z wiaderkiem, odblask słońca na nogach żony zyskują bezpowrotny charakter tego, co było i czego nie można już podważyć. Reszta może nawet utonąć w chybotliwym cieniu pamięci.”

„– …Skoro zaczęliście – głosił – nie ma powodu, żebyście przestali. Dystans pomiędzy rzeczywistością fotografowaną z racji swojego piękna a rzeczywistością, która wydaje nam się piękna, bo została sfotografowana, jest bardzo mały. Jeśli fotografujecie Pierlukę, kiedy stawia zamek z piasku, nie ma powodu, żeby nie sfotografować go, kiedy płacze, bo zamek się rozpadł, a potem, kiedy opiekunka go pociesza, wyszukując z nim w piasku muszlę. Wystarczy, że powiecie o czymś: „Och, jakie to piękne, trzeba zrobić zdjęcie!”, a już jesteście po stronie tego, kto myśli, że wszystko, co nie zostało sfotografowane, jest utracone, jak gdyby nigdy nie istniało, zatem żeby naprawdę żyć, trzeba fotografować najczęściej jak to możliwe, a żeby fotografować najczęściej jak to możliwe, należy żyć w sposób najbardziej godny fotografowania, albo za godną fotografowania uznać każdą chwilę swojego życia. Pierwsze rozwiązanie prowadzi do głupoty, drugie do szaleństwa.

– Sam jesteś głupi i szalony – mówili przyjaciele – a do tego nudziarz.

– Dla kogoś, kto chce odzyskać wszystko, co nasuwa się jego oczom – wyjaśniał Antonino, chociaż nikt go już nie słuchał – jedynym sposobem konsekwentnego postępowania jest pstrykanie zdjęcia co minutę, od chwili otwarcia oczu rano do chwili zaśnięcia wieczorem. Naświetlone klisze utworzą tym samym wierny dziennik naszych dni, niczego nie pomijając. Gdybym sam zaczął fotografować, poszedłbym na całość, choćby za cenę utraty rozumu. Wy natomiast wyobrażacie sobie, że macie jakiś wybór. Ale jaki? Wybór beztroski, apologetyki, pocieszenia, zgodności z naturą, narodem, rodziną. Wasz wybór jest nie tylko wyborem fotograficznym: to wybór życia, które prowadzi do wykluczenia dramatycznych rozterek, zawiłych sprzeczności, wielkich napięć woli, namiętności, odrazy. Wydaje wam się, że tym sposobem unikniecie szaleństwa, ale grozi wam przeciętność i otępienie.”