„Pod kołami” Hermann Hesse, Oficyna Wydawnicza Most, Warszawa 1991. Tłumaczenie Edyta Sicińska.
Fragment wstępu Jacek Wagner: „Oprócz przyjemności czytelniczych, lektura tej powieści umożliwia także wejrzenie w ewolucję powieściopisarstwa Hermanna Hessego (1877 — 1962). Autor do roku 1904 uprawiał lirykę, która, owszem, zyskiwała mu uznanie, ale rozgłosu wielkiego nie przynosiła, gdyż naznaczona była typową dla końca wieku XIX uczuciowością post-romantyczną. Owej uczuciowości autor ostatecznie nigdy nie przezwyciężył, ale odkąd zaczął pisać powieści, poczęła ona nabierać głębi. Otóż pierwszym ogniwem rozwoju powieściopisarstwa, które w połowie lat czterdziestych naszego stulecia przyniosło autorowi Nagrodę Nobla, jest z roku 1904 “Peter Camenzino”. Po roku wyszła następna powieść “Pod kołami”. Autor nazwał te pierwsze dokonania prozatorskie opowiadaniami. Ma trochę racji, wszak fabuły obu utworów nie obfitują w wątki, acz z drugiej strony nie mają nowelistycznej zwięzłości. Powiedzmy — ni powieści, ni opowiadania… Hans Giebenrath z “Pod kołami” jest niewątpliwie ewokacją buntów samego autora, gdy miał lat kilkanaście. Bohater ten nie od razu budzi sympatię czytelników. Któż bowiem zachwycałby się prymusem i kujonem. A jednak później Hans, po tchórzostwie okazanym wobec swego seminaryjnego przyjaciela, zaczyna stawać się czytelnikowi coraz bliższy, aż w końcu budzi gorące współczucie. Mamy ochotę zgoła solidaryzować się z nim, gdy dzieli los swego przyjaciela i również zostaje relegowany; tamten wszelako za zachowanie, Hans — za mierne wyniki. Co tedy stało się z tym prymusem, któremu każdy rokował wspaniałą karierę? Odpowiedzią jest cała powieść i ostateczny powieściowy los młodego Hansa. Zresztą narrator, jakby mimochodem, nieuważnie rzuca uwagę, ze dusza Hansa została “okradziona z dzieciństwa”. To głupi, bezmyślny, snobistyczny, pusty, pełen konwenansów świat niemieckiego mieszczaństwa z przełomu XIX i XX w. gwałci dusze wrażliwych chłopców, ówczesna zmurszała, przestarzała w formach i sposobach wychowawczych szkoła, podcina psychikę rozwijającej się młodzieży, jak mróz warzy świeżo rozkwitłe kwiaty. W tym świecie trwa — jakby powiedział Bruno Schulz — taniec manekinów, które nie tylko że nie rozumieją przeżyć bogatych ludzkich natur, ale same nic wyższego nie przeżywają. W tym tle niespodziewanie wyróżniają się takie osobowości, jak szewc Flaig, z którym młody Hans rozmawia niczym poeta z filozofem; jak młoda dziewczyna Emma, która próbuje wprowadzić Hansa w tajemniczy świat erotyki; jak niefortunny poeta seminaryjny, przyjaciel Hansa — liryczny Herman Heilner… Takich bogatych osobowości nie jest jednak w tym świecie dużo. Przeważają bezduszni głupcy, do których należy sam ojciec młodego bohatera. Dlatego Hans znalazł się pod kołami tego świata i koła te zmiażdżyły go. W późniejszych powieściach niemiecki noblista ukazywać będzie jednostki biorące się za bary z taką rzeczywistością. One raczej przegrywają, lecz nie tak — chciałoby się powiedzieć — doszczętnie, jak ich protoplasta Hans, z powieści, jaką wydawca oddaje do rąk Czytelników. Późniejsi bohaterowie, o ile przegrywają w sensie pragmatycznym, to wygrywają wartości niewspółmiernie większe, największe pod słońcem — godność i wolność. A tymczasem, czytając tę niemal młodzieńczą powieść Hermanna Hessego zobaczymy, czy naprawdę, jak i d la cze go Hans przegrywa.”
„Jakże pięknie rozwinął się mały Giebenrath! Niemalże sam, z własnej woli zaniechał wałęsania się i zabaw. Od dawna już nie zdarzały mu się bezmyślne wybuchy śmiechu w czasie lekcyj, pozwolił sobie również wyperswadować ogrodnictwo, chowanie królików i owo utopione wędkarstwo. Pewnego wieczoru sam pan rektor zjawił się w domu Giebenrathów. Pozbywszy się grzecznie ojca mile pogłaskanego tą wizytą, wszedł do izdebki Hansa i zastał chłopca nad Ewangelią św. Łukasza. Przywitał się z nim serdecznie. — Jak to przyjemnie, Giebenrath, widzieć cię znowu przy pracy. Ale czemu się wcale nie pokazujesz? Codziennie cię oczekuję. — Byłbym już przyszedł — tłumaczył się Hans — gdyby nie to, że chciałem panu rektorowi przynieść jakąś ładną rybę. — Rybę? Jaką znowu rybę? — No, jakiegoś karpia czy coś innego. — Ach tak? Więc znowu chodzisz na ryby? — Owszem. Tak, czasami tylko… Ojciec pozwolił. — Hm… tak. A czy to ci sprawia wielką przyjemność? — Owszem, tak. — No więc, dobrze. Ostatecznie zasłużyłeś sobie na wakacje. Ale wobec tego pewnie nie bardzo chce ci się teraz uczyć? — Ależ tak, proszę pana rektora. — Nie chciałbym cię jednak przymuszać do niczego, na co sam nie masz ochoty. — Naturalnie, że mam ochotę, naturalnie. Rektor westchnął kilka razy głęboko, pogładził rzadką brodę i usiadł.”


Fragment opisu ojca: „Pan Józef Giebenrath, pośrednik i agent handlowy, nie wyróżniał się wśród obywateli miasteczka żadnymi szczególnymi przymiotami ani właściwościami. Tak jak oni, posiadał krągły, zdrowy korpus, jakie takie talenta kupieckie, połączone ze szczerym, niekłamanym uwielbieniem dla pieniądza, a ponadto mały domek z ogródkiem, grób rodzinny na cmentarzu, nieco wytartą i spłowiałą już religijność i należny respekt przed Bogiem i zwierzchnością oraz ślepe posłuszeństwo wobec spiżowych zasad mieszczańskiej przyzwoitości.”
"To pańszczyzna mawiał przecież i tak nie robisz tego wszystkiego chętnie ani dobrowolnie, lecz wyłącznie ze strachu przed profesorami czy też przed twoim starym. Co ci z tego przyjdzie, że będziesz pierwszy albo drugi? Ja jestem dwudziesty, a mimo to wcale nie jestem głupszy od was, kujonów."
Hermann Hesse. Wędrowiec i jego cień, Gunnar Decker fragmenty wybrane dotyczące Pod Kołami, w biografii mistrza jest oczywiście znacznie więcej fragmentów dotyczących Pod kołami.
„Już latem 1903 roku Hesse wymówił posadę w antykwariacie Wattenwyl i porzucił Bazyleę. Przez następne pół roku będzie znowu mieszkał w domu rodzinnym w Calw. Pisze pierwsze opowiadaniaGerbersau i rozpoczyna pracę nad książką Pod kołami[2*], będącą rozliczeniem z autorytarnym systemem edukacji jego czasów. Co więcej, Pod kołami stanie się też portretem podwójnym zmaltretowanej „dziecięcej duszy”. W tych miesiącach, zanim ukaże się Peter Camenzind, Hesse żyje w najżywszym wewnętrznym niepokoju. (…)
Pod kołami. Staje się ona niewątpliwie rozliczeniem z systemem edukacji jego czasów i wizerunkiem dziecka jako wychowanka, ale jest to rozliczenie melancholijne. Ból i gniew uleciały, a rana – powtarzając słowa Heinera Müllera o Heinem – zabliźniła się, choć nierówno. Zarysowują się w tej opowieści motywy jego późniejszych książek, w przyszłości poddawane kolejnym, coraz to nowym wariacjom. Hesse bowiem niczego nie uroni z doświadczeń, które kiedyś dokładał do symbolu swej życiowej wędrówki. I tak pojawiający się po raz pierwszy w tej książce motyw sobowtóra będzie się przewijać w kolejnych utworach. W przyszłości te nierówne pary, pomyślane jak strona dzienna i strona nocna własnego ja, znajdą się we wszystkich jego wielkich opowieściach.
Pod kołami wymienia się dziś często z nutką lekceważenia. Bo czyż problem autorytarnej szkoły, której celem jest łamanie osobowości, nie przemienił się w swe całkowite, antyautorytarne przeciwieństwo? Dziś to nauczyciele muszą walczyć o resztki autorytetu, rzadko który uczeń boi się jeszcze szkoły, a ta już od dawna nie ma nic wspólnego z instytucją stosującą dryl. Wkuwanie na pamięć traktowane jest jak anachronizm, nauczyciel stojący przed klasą to odrzucany model lekcji prowadzonych frontalnie. Dzisiaj niemieccy uczniowie mają się w swojej szkole czuć dobrze – a jeśli pojawiają się problemy, o których nawet nie chce im się dyskutować, w pogotowiu czekają psycholodzy. A więc nigdzie już ani śladu kół, które miażdżą jednostkę? (…) Pod kołami to jednak coś więcej: to historia poszukiwania własnej tożsamości, z Rousseau i Gottfriedem Kellerem w podróżnym bagażu. Wewnętrzna historia kryjąca się pod tą zewnętrzną odróżnia owo dzieło od porównywalnych opowieści o szkołach i internatach, jak Niepokoje wychowanka Törlessa Musila czy Turnstunde (Lekcja gimnastyki) Rilkego. Tomasz Mann w Buddenbrookach ma podobne spojrzenie na Hanna, nadwrażliwego potomka kupieckiego rodu. Ale ten pojawia się w innym kontekście: w centrum historii rozpadu. Hanno topi się – jest za słaby na życie, tak samo jak zbyt słaba jest dla Manna i Hessego sztuka fin de siècle’u. Najbardziej podobny do utworu Pod kołami jest jeszcze Tonio Kröger, chociaż obie opowieści na pozór traktują o różnych sprawach. Inne jest tło: u Hessego ponad wszystkim góruje miara natury wobec kultury: właściwe życie to takie, które, gdy trzeba, musi też być gotowe do rezygnacji z kultury – u Manna natomiast spojrzenie na naturę jest na wskroś ironiczne. Sztuka, która chce służyć celowi, jakim jest zdrowe życie, nie wydaje mu się warta wiele więcej niż Russowska naiwność, jednakże obu pisarzom wspólna jest świadomość atmosfery towarzyszącej przestąpieniu progu nowego stulecia, z którą miesza się melancholia przemijania starego wieku.”
"A więc przyniesiesz zaszczyt swojej rodzinie, prawda? I będziesz słuchał przełożonych? Tak, oczywicie odpowiedział Hans."
Pod kołami Hermann Hesse, Media Rodzina, tłumaczyła Elżbieta Ptaszyńska – Sadowska, z posłowiem Volkera Michelsa, Wydawnictwo Media Rodzina,
Cytaty pochodzą z wydania z 1991 roku, Oficyna Wydawnicza Most.
Egzemplarz, który posiadam zawiera wstęp Jacka Wagnera. Zanim go przeczytałam nie myślałam o ewolucji bohaterów Hessego. Kilka lat po przeczytaniu Pod kołami wzbogaciłam swoją wiedzę na temat Hermanna Hessego z biografii mistrza, której autorem jest Gunnar Decker.
Great tips! I’ve just discovered your Youtube channel, and I love it! Thanks for sharing your content and the day and life of a designer.