Portret Doriana Graya, autor Oscar Wilde (1854 – 1900), książka pierwszy raz wydana w lipcu 1890 roku, film 1945.
Oscar Wilde zmarł pod przybranym nazwiskiem w wieku zaledwie czterdziestu sześciu lat, już za życia był modnym pisarzem, skandalistą, człowiekiem o którym było głośno na salonach.
Podważał istniejące normy społeczne i moralne. Oscar Wilde tak pisze o sobie w De Profundis:
„Bogowie obdarzyli mnie wszystkiem niemal….” Dałem się jednak zwabić na lep bezmyślnych, zmysłowych rozkoszy. Bawiła mnie rola „flaneur‘a“, dandysa, wyroczni mody. Otaczałem się naturami bardziej przyziemnemi i pośledniejszemi umysłami. Stałem się marnotrawcą własnego talentu i dziwną znajdowałem rozkosz w marnowaniu wiekuistej młodości. Znużony szybowaniem na wyżynach, zeszedłem dobrowolnie do nizin, w pogoni za nowemi wrażeniami. Czem paradoks był dla mnie w sferze myśli, tem stała się przewrotność w sferze namiętności. Żądza stała się wreszcie chorobą, szałem, a może jednem i drugiem zarazem. Zobojętniałem na życie innych. Czerpałem rozkosz, gdzie mi to dogadzało i szedłem dalej. Zapomniałem, że każdy drobny czyn codzienny kształci lub zniekształca charakter, że więc to, co robiło się w ukryciu czterech ścian, trzeba będzie we właściwym czasie obwołać głośno z dachu domu. Przestałem być panem samego siebie. Przestałem być sternikiem własnej duszy, i nie wiedziałem o tem. Dałem się opanować żądzy uciech. Skończyłem na straszliwej hańbie. Teraz pozostaje mi jedno tylko — bezwzględna pokora.
Byłem w więzieniu przez dwa lata prawie. Owładnęła mną zrazu dzika rozpacz, poddanie się smutkowi, którego widok sam wzbudzał litość: straszna, bezsilna wściekłość, gorycz i pogarda, głośno szlochający ból, cierpienie, nie mogące wydobyć głosu, — niemy smutek. (…)
Moralność nie jest mi pomocną. Jestem wrodzoną przekorą. Jestem jednym z tych, którzy są stworzeni do wyjątków, a nie do praw. Uważając jednak, że niema nic złego w tem, co człowiek czyni, widzę, że jest coś złego w tem, czem się człowiek staje. Dobrze jest dojść do takiego przeświadczenia.
Religja też mi nie pomaga. Gdy inni wierzą w rzeczy niewidzialne, ja wierzę w to tylko, co widzę i czego się dotykam. Moje bóstwa przebywają w świątyniach, wzniesionych ręką ludzką; wiara moja doskonali się i uzupełnia w granicach faktycznych doświadczeń; (…)
Rozum nie pomaga mi. Mówi mi on, że prawa, na mocy których skazano mnie, są złemi i niesprawiedliwemi prawami, a system, który spowodował tyle cierpień moich, jest złym i niesprawiedliwym systemem. (…)
Kiedy wtrącono mnie do więzienia, radzili mi niektórzy, abym zapomniał, kim byłem. Była to fatalna rada. Pociechę udało mi się znaleźć jedynie dzięki uświadomieniu sobie, kim jestem.„
De Profundis, Oscar Wilde, rok wydania 1905
Portret Doriana Graya
„Lepiej nie różnić się od swych bliźnich. Brzydkim i głupim najprzyjemniej na tym świecie. Mogą sobie spokojnie siedzieć i przyglądać się zabawie. Jeśli nic nie wiedzą o zwycięstwie, to bywa im też zaoszczędzona świadomość klęski. Żyją, jak powinniśmy żyć wszyscy: cicho, obojętnie, bez niepokoju. Nie powodują zguby innych, ale też i inni nie powodują ich zguby. Twoje stanowisko, Henryku, twój dobrobyt, mój umysł, jakikolwiek on jest, mój talent, cokolwiek on wart, piękność Doriana Graya – wszyscy my odpokutujemy za to, co nam bogowie dali, odpokutujemy strasznie.”
„–Usiądźmy w cieniu – rzekł lord Henryk. – Parker przyniósł właśnie coś do picia, a jeśli pan jeszcze dłużej będzie stać na tym upale, zepsuje pan sobie cerę i Bazyli nie będzie pana chciał malować. Naprawdę nie powinien się pan opalać. To byłoby nietwarzowe. –Cóż może mi na tym zależeć – ze śmiechem powiedział Dorian Gray, siadając na ławie w końcu ogrodu. –Panu powinno bardzo na tym zależeć, panie Gray. –A to czemu? –Bo jest pan cudownie młody, a młodość jest jedynym dobrem godnym posiadania. –Ja tego nie czuję, lordzie Henryku. –Tak, teraz pan tego nie czuje. Ale kiedyś, gdy pan będzie stary i brzydki, gdy myśl zmarszczkami porysuje panu czoło, a namiętność ohydnym żarem spali usta, wtedy pan to odczuje. Teraz, gdziekolwiek się pan zwróci, oczarowuje pan wszystkich. Czy tak będzie zawsze? Panie Gray, pan jest cudownie piękny. Proszę nie marszczyć czoła. To prawda. A piękność jest formą geniuszu, piękność jest czymś więcej niż geniusz, gdyż nie potrzebuje komentarza. Należy do wielkich faktów świata jak słońce, wiosna lub odbicie w ciemnych wodach owej srebrnej łuski, którą nazywamy księżycem. Wątpić w nią niepodobna. Posiada boskie prawo panowania. Książętami czyni tych, co ją posiadają. Pan się uśmiecha. O, kiedyś, gdy ją pan postrada, nie będzie się pan uśmiechał. Powiadają wprawdzie, że piękność jest czymś powierzchownym. Być może. Ale w każdym razie nie tak powierzchownym jak myśl. Dla mnie piękność jest cudem nad cudami. Tylko płytcy ludzie nie sądzą według pozorów. Prawdziwa tajemnica życia kryje się w widzialnym, a nie w niewidzialnym. Tak, panie Gray, bogowie byli dla pana łaskawi. Ale co bogowie dają, odbierają też rychło. Niewiele pan ma lat do życia pełnego, doskonałego, prawdziwego. Z młodością przeminie też pańska piękność i nagle pan odkryje, że nie czekają pana już triumfy lub że musi się pan zadowalać tymi miernymi zwycięstwami, które wspomnienie młodości uczyni bardziej gorzkimi od klęsk. Każda odmiana księżyca zbliża pana do czegoś strasznego. Czas panu zazdrości i przypuszcza szturm do pańskich lilii i róż. Stanie się pan blady, będzie pan miał zapadniętą twarz i szklane spojrzenie. Okropnie będzie pan cierpieć. O, trzeba korzystać z młodości, dopóki ją pan ma. Niech pan nie roztrwania złota swoich dni, nie słucha gderaczy, nie pomaga tym, którzy są beznadziejnie zmarnowani, nie składa swego życia w ofierze głupcom, ludziom pospolitym, ordynarnym. Wszystko to są cele chorobliwe, fałszywe ideały naszych czasów. Niech pan żyje… Niech pan żyje życiem pełnym czaru, który się w panu kryje. Niech pan nie zaniedbuje niczego. Proszę ciągle szukać nowych wrażeń. Nie bać się niczego… Nowy hedonizm – oto, czego wiek nasz potrzebuje. Pan mógłby się stać jego widocznym symbolem. Ze swą osobowością może pan zrobić wszystko. Świat należy do pana – przez jeden sezon… Skoro tylko pana ujrzałem, natychmiast spostrzegłem, że pan wcale właściwie nie wie, czym jest, czym mógłby się stać. Tyle rzeczy w panu mnie oczarowało, że uczułem się zmuszony opowiedzieć panu cośkolwiek o panu samym. Przyszło mi na myśl, jak byłoby smutno, gdyby się pan zmarnował. Bo młodość pańska potrwa tak krótko, tak bardzo krótko! Pospolite polne kwiaty więdną, ale rozkwitają na nowo. Złoty deszcz na przyszły czerwiec okryje się taką samą szatą złocistą, w jaką się przystroił dzisiaj. Za parę tygodni powojnik okryje się purpurowymi gwiazdami i rok za rokiem zielona moc jego liści osłaniać będzie purpurę tych gwiazd. Ale nasza młodość nie wraca nigdy, tętno radości, jakie w nas bije w dwudziestym roku życia, słabnie. Członki nasze stają się ociężałe, zmysły tępieją. Wyradzamy się w obrzydliwe marionetki, w których, jak upiór, jedno tylko pokutuje wspomnienie – wspomnienie namiętności, przed którymi cofaliśmy się z lęku, i wspomnienie pokus, którym nie mieliśmy odwagi ulec. Młodość! Młodość! Nie ma na świecie nic nad młodość!”
"–Naturalne zachowanie nie jest niczym innym jak pozą, i to pozą najbardziej drażniącą ze wszystkich, jakie znam – ze śmiechem zawołał lord Henryk."
"Ludzie znają dziś cenę wszystkiego, nie znając wartości niczego."


„–Być dobrym znaczy być w zgodzie z sobą samym – odparł lord Henryk, białymi cienkimi palcami ujmując wysmukły kieliszek. – Być zmuszonym do zgody z drugimi jest dysonansem. Życie własne – o to właśnie chodzi. Życie naszych bliźnich… ba, jeśli się chce być obłudnikiem lub purytaninem, to można się chełpić swym zmysłem moralnym, ale w gruncie rzeczy nic nas to wszystko nie obchodzi. Przy tym indywidualizm ma istotnie wyższe cele. Dzisiejsza moralność polega na przystosowaniu się do kryteriów swojej epoki. Moim zdaniem, najwyższą niemoralnością dla człowieka kulturalnego jest przystosowanie się do kryteriów swej epoki. –Ale nie sądzisz, Harry, że człowiek żyjący wyłącznie dla siebie strasznie drogo za to płaci? – wtrącił malarz. –Tak, my dziś musimy wszystko przepłacać. Wyobrażam sobie, że istotna tragedia ubogich polega na tym, że na nic sobie nie mogą pozwolić prócz rezygnacji. Piękne grzechy, jak wszystkie piękne rzeczy w ogóle, są przywilejem bogatych. –Płaci się w inny sposób, nie monetą. –W jaki sposób, Bazyli? –Ach, przypuszczam, że wyrzutami sumienia, cierpieniem, czy ja wiem… świadomością poniżenia. Lord Henryk wzruszył ramionami. –Mój drogi przyjacielu, sztuka średniowieczna jest zachwycająca, ale uczucia średniowieczne są niemodne. Można je naturalnie zużytkować w literaturze. Ale w literaturze zużytkowuje się tylko te rzeczy, które w życiu wyszły już z użycia. Wierzaj mi, żaden człowiek cywilizowany nie żałuje doznanej przyjemności, a żaden człowiek niecywilizowany nie wie, co to przyjemność.”
–Mój drogi chłopcze, żadna kobieta nie jest geniuszem. Kobieta jest rodzajem dekoratywnym. Nigdy nie ma nic do powiedzenia, ale to nic wypowiada czarująco. Kobieta oznacza triumf, materii nad umysłem, jak mężczyzna triumf umysłu nad moralnością.
„–Ty nazywasz przeszłością dzień wczorajszy? –A cóż to ma do rzeczy, ile czasu naprawdę minęło. Tylko głupcy potrzebują całych lat do wyzwolenia się od wzruszeń. Człowiek będący panem siebie samego może smutkowi swemu położyć kres równie łatwo, jak może wynaleźć sobie przyjemność.
Ja nie chcę być ofiarą własnych uczuć. Chcę je wykorzystać, cieszyć się z nich i panować nad nimi.
–Dorianie, to straszne! Zmieniłeś się zupełnie. Wyglądasz jeszcze tak samo cudownie jak wówczas, kiedy codziennie przychodziłeś do mojej pracowni pozować do obrazu. Ale wtedy byłeś prosty, naturalny i uczuciowy. Byłeś najczystszym człowiekiem na ziemi. Nie wiem, co się z tobą stało. Mówisz, jak gdybyś nie miał serca ani współczucia. To wpływ Harry’ego. Dobrze to wiem.
Chłopak się zaczerwienił. Podszedł do okna i przez kilka minut wpatrywał się w zielony, migocący, złotem zalany ogród. –Bazyli, zawdzięczam Harry’emu bardzo wiele – rzekł wreszcie – więcej niż tobie. Ty nauczyłeś mnie tylko być próżnym. –Ponoszę też za to karę, Dorianie, lub poniosę ją kiedyś.
–Nie wiem, co przez to rozumiesz, Bazyli – rzekł Dorian, odwracając się od okna. – Nie wiem, czego chcesz? –Chcę tego Doriana Graya, którego malowałem – smutno rzekł malarz.
–Bazyli – odparł młody człowiek, przystępując doń i kładąc mu dłoń na ramieniu – przyszedłeś za późno.”

Portret Doriana Graya
„–Jesteś sceptykiem.
–Nie. Sceptycyzm jest początkiem wiary.
–Więc czymże jesteś?
–Określać znaczy ograniczać.”
• Cytaty poza pierwszym pochodzą z powieści Oscar Wilde – „Portret Doriana Graya”