Raymond Queneau 1903-1976
„Zazi krąży po powieści niczym domowe bóstwo, pełni funkcję higieniczną, antymityczną: przywołuje do porządku”. W świecie, w którym wszyscy są marnymi aktorami prowincjonalnego teatru, a może nawet marionetkami czy wręcz samymi maskami, wypowiadane przez bohaterkę „Mam gdzieś” staje się ostatnim bastionem referencyjności, a może nawet – osons le mot – prawdy, wbrew opinii upadłej Beatrycze, jaką jest Gabriel: „Prawda, prawda! […] Jakbyś wiedział, co to jest prawda! Jakby ktokolwiek na świecie wiedział, co to jest! Wszystko to (gest), to jeden pic: Panteon, Inwalidzi, koszary, kafejka na rogu. Pic i pic.”
„Złączona końcami linia prosta”, Posłowie, autor Tomasz Swoboda.
Napoleonki
„No nie, co wy sobie wyobrażacie, topotośmy prowadzili tyle zwycięskich wojen, żebyście teraz pluli na nasze napoleonki?”
Zazi w metrze, pozornie lekka i zabawna, o ile nie zaglądamy pod podszewkę. Intrygująca opowieść, Zazi chce przejechać się metrem, a to już coś.
Misternie skonstruowany chaos dający do myślenia, bo właściwie co Raymond Queneau miał na myśli pisząc to cudo?
Pierwszą książką Raymond Queneau jaką przeczytałam była Psia trawka, a było to już dobrych kilka lat temu, kiedy WAB wydawało serię Nowy Kanon, perełki literatury.
Oczekiwałam lektury wagi ciężkiej, trochę męczącej i przekombinowanej, jednak poczucie humoru autora i język zupełnie mnie zaskoczyły. W miarę czytania poszczególne warstwy powieści zdają się w subtelny sposób uwidaczniać. Czytając odnajdziesz w tej powieści … to co sam chcesz w niej odkryć, ale metra chyba nie otworzą dla ciebie.
Wracając do kapryśnej i wulgarnej tytułowej bohaterki Zazi. Trzeba przyznać, iż to nietuzinkowa panienka. Zazi zostaje powierzona pod opiekę równie oryginalnego wuja, i tu zaczyna się szalona historia, pełna absurdalnych zbiegów okoliczności.
Ktusztutakcapi
„Ktusztutakcapi, irytował się Gabriel. Nie do wytrzymania, nigdy się nie myją. W gazecie napisali, że niecałe jedenaście procent mieszkań w Paryżu ma łazienki, nie dziwi mnie to, ale przecież można być czystym bez.
Ci tutaj najwyraźniej się nie wysilają. A przecież to wcale nie śmietanka najbrudniejszych ludzi w Paryżu. Zestaw jest przypadkowy. Nie można zakładać, że publika na dworcu Austerlitz cuchnie bardziej niż na Dworcu Liońskim. No nie, nie ma powodu. Ale cóż za fetor!
Gabriel wydobył z kieszeni jedwabną chusteczkę barwy bzu i przyłożył ją do nosa.
– Kto tu tak śmierdzi? – odezwała się głośno jakaś kobiecina.
To mówiąc, nie myślała o sobie, nie była egoistką, chodziło jej o zapach bijący od mężczyzny z chusteczką.
– Czar golenia, perfumy Fiora, dobra kobieto – odciął się Gabriel.
– To powinno być zakazane tak zatruwać powietrze – ciągnęła niewiasta pewna swojej racji.
– Jeśli dobrze rozumiem, dobra kobieto, myślisz, że twój własny zapach może konkurować z aromatem różanych krzewów. Otóż mylisz się, siostro, bardzo się mylisz.
– Ty słyszysz? – kobiecina zwróciła się do niepozornego jegomościa, który stał przy niej i prawdopodobnie miał prawo legalnie na nią włazić. – Słyszysz, jak mnie ta gruba świnia obraża?”

Dzień dobry
– Dzień dobry, mała
– powiedział, nie patrząc na Zazi, i starannie wsunął tygodnik pod pośladki.
– Niezły gruchot – mówi Zazi.
– Wsiadaj i nie bądź snobką – mówi Gabriel.
– Mam gdzieś snobki – mówi Zazi.
– Zabawna ta twoja siostrzeniczka – mówi Karol, naciska spust i puszcza młynek w ruch.
Lekką, lecz mocarną ręką Gabriel wpycha Zazi w głąb taksówki i sam siada obok.
Zazi protestuje.
– Zgnieciesz mnie! – wyje z wściekłością.
– Obiecujące dziecko – stwierdza lakonicznie i spokojnie Karol.
Rusza.
Jadą kawałek, po czym Gabriel pańskim gestem pokazuje pejzaż.
– Paryż! To jest miasto! No powiedz, czy nie piękne? – mówi zachęcającym tonem.
– Mam to gdzieś – mówi Zazi. – Ja się chciałam przejechać metrem.
– Metrem, metrem – gdera Gabriel. – Masz tu swoje metro! – I palcem pokazuje w górę.
Zazi marszczy czoło. Coś tu nie gra.
– Metro? – powtarza i dodaje z pogardą: – Też coś. Metro jest pod ziemią.
– To tutaj jest napowietrzne – mówi Gabriel.
– W takim razie to nie metro.
– Wytłumaczę ci – tłumaczy Gabriel. – Ono czasem wychodzi spod ziemi, a potem się chowa.
– Akurat!
Gabriel czuje się bezsilny (gest), żeby zmienić temat, znów coś pokazuje po drodze.
– Patrz! – ryczy. – Panteon!!!
„– Co jest? Co jest? – zaświergotał. – Cudzoziemcy ważą się narzekać na kuchnię? To dopiero bezczelni się zrobili turyści w tym roku. Ośmielają się twierdzić, gnojki, że się znają na żarciu?
Zwrócił się do kilku (gesty) spośród trzódki Gabriela.
– No nie, co wy sobie wyobrażacie, topotośmy prowadzili tyle zwycięskich wojen, żebyście teraz pluli na nasze napoleonki? Myślicie, że po to w pocie czoła uprawiamy czerwone wińsko i denaturat, żebyście teraz perorowali na rzecz waszej paskudnej kokakoli czy chianti?”
Zazi w metrze
Niektóre historie równie dobrze mogłyby być wyrwane z powieści Eduardo Mendozy,zdają się nie mieć końca. Jedno jest pewne – z Zazi nie da się nudzić.
Raymond Queneau 1903-1976, francuski poeta, powieściopisarz, współzałożyciel eksperymentalnej grupy literackiej OuLiPo, której członkowie tworzyli/konstruowali swoje dzieła w oparciu o wzory matematyczne.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Raymond Queneau, Zazi w metrze, tłumacz Maryna Ochab, Wydawnictwo PiW, wydanie drugie poprawione, Warszawa 2020, posłowie Tomasz Swoboda.
I love reading your blogs and watching your video. I am really impressed by the way you are doing business and I am just inspired by it!
As a new Interior Design student, I find your tips to be incredibly helpful, interesting, and inspirational. Keep up the great work! Thanks so much for your work both in the blog and on your YouTube channel.
I’ve just discovered your Youtube channel, and I love it! Thanks for sharing your content and the day and life of a designer! Great tips!